Czytaj więcej
24 lutego Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę.
„Szpiegowanie jest głównym zadaniem ambasady Rosji w Berlinie” – pisze Helene Bubrowski w niedzielnym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Autorka pisze, że na początku roku ponad jedna trzecia z około trzystu osób zatrudnionych w rosyjskiej ambasadzie posiadała status dyplomatyczny. W rzeczywistości byli oni pracownikami różnych rosyjskich służb – SWR, FSB, GRU i innych. W kwietniu ich liczba uległa zmniejszeniu - niemiecki rząd uznał 40 dyplomatów za persona non grata i wydalił ich z kraju. „Ale inni pozostali” – podkreśliła dziennikarka „FAS”.
Bubrowski zaznaczyła, że w Niemczech dużo mówi się o rosyjskich cyberatakach, natomiast niemal zupełnie nieznana jest inna forma pozyskiwania informacji – „sprawiające niegroźne wrażenie utrzymywanie kontaktów towarzyskich”. Autorka zastrzegła, że brak jest konkretnych liczb dotyczących skali tego problemu - prób nawiązania kontaktu z politykami i informacji, w ilu przypadkach takie próby zakończyły się powodzeniem.
Rosyjscy agenci szczególnie kreatywni
Zdaniem Bubrowski, rosyjscy agenci wykazują „szczególną kreatywność”. Dziennikarka opisuje fikcyjną sytuację, gdy pracownik rosyjskich służb nawiązuje kontakt z niemieckim politykiem wykorzystując jego hobby – jazdę na rowerze. Rosjanin zaczepia swoją ofiarę przed bankiem na Unter den Linden, rozpoczyna rozmowę o rowerach, proponuje nową przerzutkę w formie przysługi. Wkrótce panowie umawiają się na wspólną wycieczkę. Rosjanin kieruje rozmowę na tematy gospodarcze, a polityk, który pracuje w komisji gospodarczej Bundestagu, opowiada, co wie. Nie wie tylko, że jego odpowiedzi lądują na serwerze rosyjskich służb – czytamy w „FAS”.