Jeszcze miesiąc temu wielu europejskich sojuszników Stanów, w tym Niemcy, opowiadało się za „dezeskalacją” sporu z Moskwą. Dowodem, że Kreml nie chce nowej wojny w Europie, było dla nich wycofanie wiosną rosyjskich wojsk (choć nie sprzętu) z ukraińskiego pogranicza w zamian za organizację w czerwcu szczytu przywódców Rosji i Stanów i podjęcie przez oba kraje współpracy w ograniczeniu zbrojeń strategicznych czy powstrzymaniu programu atomowego Iranu.
Jednak jak ujawnił „Financial Times”, na początku listopada Waszyngton przedstawił szerokiemu gronu sojuszników z NATO szczegółowe dane wywiadowcze o rosyjskich przygotowaniach do ataku, które normalnie są zastrzeżone dla najbliższych aliantów Ameryki, jak Wielka Brytania. Miesiąc później część z nich wraz ze zdjęciami rosyjskich jednostek gotowych do uderzenia opublikował „Washington Post”. Chodzi o uderzenie, w którym wzięłoby udział 175 tys. żołnierzy zawodowych (100 batalionów taktycznych) wspartych 100 tys. rezerwistów. Atak byłby wielokierunkowy, od północnej i wschodniej Ukrainy, ale też od Morza Czarnego. To pozwoliłoby zająć Rosjanom nawet połowę kraju. Przypuszczalny termin operacji: koniec stycznia.
Ważnym elementem sankcji miałoby być uszczelnienie systemu zapobiegania praniu brudnych pieniędzy przez rosyjskich oligarchów
Tak precyzyjne dane przekonały Niemcy, Francję i innych sojuszników Stanów, że inwazja jest bardzo realna i należy już teraz uzgodnić wspólne sankcje całego Zachodu, aby spróbować odwieść od niej Władimira Putina.
– Przygotowaliśmy niezwykle kompletny i znaczący zestaw środków, które byłyby bardzo trudne do zniesienia dla pana Putina – ostrzegł Joe Biden.