Naczelny Sąd Administracyjny uznał w niedawnym wyroku (opisaliśmy go w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej”), że przechowywanie materiałów archiwalnych nie mieści się w zakresie „działalności prasowej” i w związku z tym można w jego wypadku stosować prawo do bycia zapomnianym. Dlaczego jest to niebezpieczne orzeczenie?
Wyrok jest groźny dla wolności wypowiedzi, która stanowi jeden z fundamentów demokracji. Odmawia on bowiem archiwom prasowym – po nieustalonym dokładnie przez sąd czasie „aktualności” – możliwości objęcia ich tzw. wyjątkiem prasowym z ustawy o ochronie danych osobowych. Ten zaś wyważa w działalności prasy wolność słowa z jednej, a prawo do ochrony danych osobowych z drugiej strony. RODO przewiduje, że takiego wyważenia dokonuje prawodawca krajowy.
Zasady ochrony danych osobowych i prawa osób, których dane dotyczą, nie powinny zbytnio ingerować w wolność słowa, nie powinny zagrażać funkcjom informacyjnym prasy. W tym celu właśnie w klauzuli prasowej wyłączono szereg uprawnień osób, których dane są publikowane w materiałach prasowych oraz zasad przetwarzania danych osobowych. Polska klauzula prasowa i tak nie jest najbardziej rygorystyczna dla prawa do ochrony danych osobowych. Np. w Szwecji w klauzuli przewiduje się, że prawo ochrony danych osobowych w żaden sposób nie może ograniczać wolności prasy.
W rozpatrywanej przez NSA sprawie stwierdzono zaś, że internetowe archiwa prasowe nie są objęte tym wyjątkiem, poza aktualnymi materiałami. Wobec tego przechowywanie danych osobowych w tych archiwach traktuje się jak każdą inną czynność przetwarzania danych, do której RODO znajduje zastosowania w pełnym zakresie. Konsekwencje utrzymania tej wykładni w kolejnych rozstrzygnięciach są groźne.
Na czym one polegają?