Pani burmistrz Natacha Bouchart zakłada, że planowane wyjście W.Brytanii z jednolitego rynku ożywi kursy przez kanał po alkohol, tak popularne w latach 80. i 90., gdy Wyspiarze masowo przybywali na jeden dzień kupując na promach tanie papierosy piwo i wino - pisze Reuter. - Ona walczy, by całe miasto mogło korzystać z tych samych przepisów wolnocłowych co na promach - wyjaśnił jeden z jej zastępców, Philippe Mignonet.
Pomyślność Calais zależy od płynnego przepływu przez kanał ludzi i towarów. Inicjatywa pani burmistrz wynika z obaw, czy przyszła umowa handlowa utrzyma zerową stawkę celną jednolitego rynku, która pozwala na nieograniczony i bezbolesny przepływ towarów przez granicę. Władze miasta rozważają także możliwość ulg podatkowych, które pozwoliłyby Brytyjczykom odzyskiwać podatek VAT od noclegów w hotelach i posiłków w restauracjach; to byłaby zachęta, by zostawali dłużej i kupowali więcej - dodał Mignonet.
Unijne przepisy pozwalają osobom fizycznym przewozić z kraju do kraju duże ilości alkoholu i wyrobów tytoniowych pod warunkiem, że są do osobistego użytku, a nie na sprzedaż. W. Brytania po wyjściu z Unii ma czas do końca grudnia na wynegocjowanie nowej umowy o handlu z Unią, która określi ewent. stawki celne.
Francuski wiceminister ds. budżetu Gerald Darmanin nie zgadzał się dotąd na wyłączenie Calais z cła na alkohole i papierosy, bo obawia się przemytu. Mignonet nie przypuszcza, by Paryż ustąpił, ale może zezwolić na bezcłową sprzedaż czekolady, perfum i elektroniki użytkowej.
Spodziewanym rozmowom Londynu z Brukselą będą uważnie przysłuchiwać się właściciele dużych sklepów z winami przy drodze wyjazdowej z Calais, które reklamują się po angielsku i podają ceny w funtach. - Najgorszy scenariusz? To taki, który ograniczy duże ilości, jakie klienci mogą zabierać do siebie - stwierdził Oliver Versmisse ze sklepu Oliver, Vins et Chamagne naprzeciw terminala Eurotunnelu.