Po pięciu dniach podziemnych protestów i wielogodzinnych negocjacjach związki zawodowe i rząd zdecydowali: kres górnictwa nastąpi za trzy dekady. W międzyczasie żaden górnik nie straci pracy. Osoby pracujące pod ziemią i w zakładach przeróbki mają zagwarantowane zatrudnienie do emerytury. Jeśli nie uda się ich przenieść do innych kopalń, będą mogli skorzystać z osłon: kilkuletnich urlopów lub jednorazowych odpraw. – Polska idzie własną drogą, zgodnie z własną specyfiką – skwitował wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.
Czytaj także: Michał Niewiadomski: Chwilowa wygrana górników
Radości nie widać było na twarzach związkowców, choć w wielu kwestiach dopięli swego. – Podpisaliśmy likwidację jednej z najważniejszych branż w historii Rzeczypospolitej Polskiej – podsumował Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Porozumienie dotyczy tylko kopalń Polskiej Grupy Górniczej i Węglokoksu. Najszybciej, bo już w 2021 r., zamknięta ma być kopalnia Pokój w Rudzie Śląskiej, gdzie wyczerpują się zasoby surowca. Zarząd PGG chciał jej likwidacji w tym roku. Najdłużej zaś pofedrują kopalnie rybnickie – ostatnia z nich aż do 2049 r.