W szczególnie dramatycznej sytuacji znalazły się mikrofirmy prowadzone w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. To zdecydowana większość dłużników z branży turystycznej notowanych w Krajowym Rejestrze Długów (KRD). Ich zadłużenie sięga już 16,2 mln zł. Według Marka Ciechanowskiego, prezesa Izby Turystyki Rzeczpospolitej, mikrofirmy jako najmniejsze na rynku nie mają poduszki finansowej. – W takiej sytuacji ich zadłużenie będzie się pogłębiać – twierdzi Ciechanowski.
Czytaj także: Połowa niemieckich biur podróży stanie przed widmem bankructwa?
KRD zgromadził już 529 firm z branży turystycznej. To o 41 więcej w porównaniu z początkiem pandemii w lutym. Większość ich zadłużenia przypada na banki i firmy faktoringowe, ponadto na firmy odkupujące długi od banków. Znaczącą grupą wierzycieli są telekomy i ubezpieczyciele. Ale dane z KRD nie pokazują pełnego obrazu sytuacji: rejestruje on długi wpisane przez polskich wierzycieli, a nie ma informacji o zobowiązaniach wobec hoteli czy linii lotniczych za granicą. – W przypadku zagranicznych wierzycieli zobowiązania mogą być znacznie wyższe niż krajowe. Taką prawidłowość obserwowaliśmy w większości przypadków biur podróży, które w poprzednich latach ogłosiły upadłość – wyjaśnia Adam Łącki, prezes KRD.
Według BIG InfoMonitor, zaległe zobowiązania całej branży turystycznej wobec banków i dostawców przyrastają szybciej niż w przypadku innych firm. W końcu sierpnia zbliżyły się do 120 mln zł. Coraz więcej firm decyduje się na zawieszenie działalności. Od stycznia do połowy października takich przypadków było 1,5 tys., o przeszło połowę więcej niż przed rokiem.