– Spółka przygotowana jest do debiutu. Konkretny termin, zależny od sytuacji na rynkach finansowych, wyznaczy resort skarbu – mówi „Rz" Jerzy Podsiadło, prezes Węglokoksu. Spółka chciałaby zadebiutować w połowie roku. Ostrożniejszy jest wiceminister skarbu Paweł Tamborski, który powiedział „Rz", że nie wiadomo, czy będzie to połowa roku, ale na pewno 2013 r. Przypomnijmy, że Węglokoks deklarował już wejście na giełdę w roku ubiegłym, jednak ze względu na trudną sytuację na rynkach debiut został przesunięty.
Kto kupi akcje?
Tegoroczne wpływy do budżetu z prywatyzacji mają wynieść ok. 5 mld zł. Sprzedaż akcji Węglokoksu pokryłaby ok. 10 proc. – wartość tej oferty bowiem wyniesie ok. 0,5–0,6 mld zł. Według szacunków „Rz" Węglokoks może być wart 1,6–1,8 mld zł. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku kupił od Kompanii Węglowej m.in. Hutę Łabędy wartą 0,3 mld zł.
Nowa emisja akcji się nie szykuje, więc państwowy właściciel, podobnie jak w przypadku debiutu Jastrzębskiej Spółki Węglowej, a inaczej niż w Bogdance, sprzeda tylko stare akcje Skarbu Państwa. Ile ich będzie? Spółka mówi o przedziale 20–40 proc.
Doradcą prywatyzacyjnym Węglokoksu jest White & Case.
– Wydaje nam się, że debiut Węglokoksu może się okazać mało atrakcyjny dla inwestorów, bo oni lubią proste biznesy. Np. procykliczny węgiel koksowy (JSW, NWR) czy niskokosztowy, rosnący producent węgla jak Bogdanka. W przypadku Węglokoksu mogą mieć problem ze zdefiniowaniem, co oferuje im ta spółka – mówi „Rz" Tomasz Duda, analityk Ipopema Securities. – A perspektywy dla biznesu Węglokoksu na najbliższą przyszłość wydają się mało ciekawe. Jest słaby popyt na eksport węgla, a wyroby hutnicze dla sektora węglowego (Huta Łabędy – red.) będą się cieszyły mniejszym zainteresowaniem w 2013 r., gdy spółki węglowe będą ograniczać inwestycje w związku z dekoniunkturą i najwyższymi od dekady zwałami węgla – dodaje. Jego zdaniem cena akcji Węglokoksu musiałaby być atrakcyjna, by zachęcić inwestorów do przyjrzenia się spółce o takich perspektywach i niejednolitym biznesie.