Japoński koncern jest w Australii obecny od 1963 r. Zatrudnia tam 2500 osób i jest największym eksporterem samochodów. We wczorajszym komunikacie firma zapowiedziała jednak, że w 2017 r. z jej zakładu w Altonie nieopodal Melbourne wyjedzie ostatnie auto.
– Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby przekształcić naszą tutejszą działalność, ale prawda jest taka, że jest zbyt wiele czynników, nad którymi nie mamy kontroli, a które czynią produkcję samochodów w Australii nieopłacalną – powiedział Max Yasuda, kierujący australijskim biznesem Toyoty.
Wyjaśniając swoją decyzję, spółka wskazała m.in. na wysokie koszty produkcji, niewielkie korzyści skali oraz umocnienie dolara australijskiego, które zmniejszyło konkurencyjność eksportową kraju. Ten ostatni argument sugeruje, że Australia padła ofiarą własnego sukcesu: za to, że w minionych czterech latach kurs jej waluty w relacji do walut głównych partnerów handlowych był o ok. 20 proc. wyższy niż w poprzedniej dekadzie, odpowiadała m.in. stabilność australijskiej gospodarki.
Spośród 106 tys. aut, które Toyota wyprodukowała w Altonie w 2013 r., ok. 70 proc. trafiło za granicę, chociaż w samej Australii żadna marka samochodów nie sprzedaje się tak dobrze (ma 19 proc. udziałów w rynku).
Australijczycy kupują jednak głównie modele z importu. Podobnie jest w przypadku innych marek.