Kierujący resortem rolnictwa Marek Sawicki deklaruje przesunięcie puli 17 mln euro z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na pilotażowe programy budowy rozproszonych mikroźródeł. – Wsparcie dla jednej gminy nie powinno przekraczać 500 tys. euro – zaznacza Sawicki.
Ale na tym nie koniec. W obecnej perspektywie unijnej takie instalacje mają być finansowane w ramach regionalnych programów operacyjnych.
Według niego polski rynek energetyki prosumenckiej ma szansę na dynamiczny rozwój w najbliższych latach. Minister szacuje, że do 2020 r. może u nas powstać około miliona najmniejszych przydomowych źródeł energii. To oznaczałoby, że za sześć lat osiągniemy dzisiejszy poziom niemieckiego rynku.
O szczegółach programu pilotażowego Sawicki nie chce na razie mówić, bo jego ramy formalnoprawne dopiero są ustala. Zaznacza jednak, że nie będzie rozróżnienia pod względem technologii. – Stawiamy na różnorodność źródeł. Będziemy promować zarówno instalacje wytwarzające prąd, jak i ciepło, a także włączanie w taką instalację pomp ciepła, które pozwalają na bardziej efektywne wykorzystanie energii w czasie – podkreśla minister.
Jarosław Wojtowicz, wiceprezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która pracuje nad pilotażowym programem, ma nadzieję, że za te środki rynek najmniejszych wytwórców poszerzy się z obecnych kilkuset osób do co najmniej kilku tysięcy. – Chcemy, by w każdym województwie przynajmniej jedna gmina brała udział w naszym pilotażu, by pokazać innym, że to się opłaca. To oznacza nawet 200 mikroinstalacji o mocy nieprzekraczającej 40 kW w każdej takiej lokalizacji – szacuje Wojtowicz.