Nie tylko paragony grozy straszą turystów. Uwaga na ukryte opłaty i dopłaty

Rokrocznie turyści rozpisują się na temat „paragonów grozy”: cen podawanych przez sklepy, hotele, restauracje. Rzadziej zauważają, że ich wakacyjne pobyty drożeją z powodu opłat i podatków. Przecież nie było ich w podstawowej cenie.

Publikacja: 19.07.2024 04:30

Nie tylko paragony grozy straszą turystów. Uwaga na ukryte opłaty i dopłaty

Foto: Adobe Stock

Ostatnio głośno było o opłacie w wysokości 5 euro pobieranej od turystów wjeżdżających do Wenecji, którzy nie mają w tym mieście wykupionego noclegu. A jeśli mają – to zapłacą tyle samo. Tyle że w hotelu. Władzom miasta chodziło o to, żeby skorzystać z pobytów dużych grup odwiedzających Wenecję, które zazwyczaj zostawiają niewiele pieniędzy.

Takie opłaty zazwyczaj obowiązują w każdym miejscu zakwaterowania – obojętnie, czy jest to hotel pięciogwiazdkowy, czy miejsce na kempingu. A środki mają służyć przede wszystkim na odbudowę i rozbudowę turystycznej infrastruktury. I nie tylko w Wenecji, ale także w innych włoskich miastach.

Nieprzyjemne niespodzianki

Dopłaty do rachunków hotelowych są często nieprzyjemną niespodzianką. Najczęściej nie sprawdzamy wcześniej, ile będziemy musieli dopłacić do rachunku hotelowego – ale i hotele na swoich stronach nie podają całkowitej ceny, zaś przy meldunku informują jedynie, że z tych pieniędzy nie mają żadnych korzyści, bo muszą je odprowadzić miastu. Jednak przy pobytach dwutygodniowych te kwoty zaczynają ważyć na wakacyjnych budżetach. Tym bardziej że pobierane są od każdej osoby, a nie „na pokój”.

Czytaj więcej

Turyści chcą latać z biurami podróży za granicę, ale rezygnują z ich usług w kraju

Płacimy zależnie od kraju, miasta i sezonu

Wysokość dodatkowych dopłat waha się i może być różnie kalkulowana. Na przykład w Albanii zapłacimy po 1 euro od osoby za noc, ale już na Arubie – 12,5 proc. do rachunku. W Chorwacji to 2,65 euro za noc od kwietnia do września, przez resztę roku zapłacimy po 1,85 euro. Natomiast w Splicie 2 euro za noc, przez cały rok, ale dzieci powyżej 12. roku życia do ukończenia 18 lat korzystają z 50-proc. zniżki. We Francji wysokość dopłat uzależniona jest od kategorii hotelu. Najdrożej jest w pałacach oraz w Nicei i Paryżu, ale średnia dopłata wynosi 5,5 proc.  kwoty na rachunku. Do tego dochodzi jeszcze podatek turystyczny płacony jedynie przez cudzoziemców, w wysokości 3,50 euro od osoby.

Zróżnicowane są dopłaty także w Niemczech. W Berlinie jest to 5 proc. wartości rachunku, we Frankfurcie – 2 euro za noc. W Hamburgu opłata jest uzależniona od tego, ile płacimy za pokój. Zaczyna się od 1 euro, jeśli pokój kosztuje 50 euro, i potem drożeje o kolejne euro wraz ze wzrostem ceny pokoju. Jeśli płacimy 200 euro, to dopłata wynosi 5 euro za każdą noc.

W Polsce też dopłacimy

Warto pamiętać o opłatach klimatycznych, bo nie zawsze informacje na ich temat wyczytamy w ofercie konkretnego obiektu. Tymczasem w Polsce opłata miejscowa, która jest formą opłaty klimatycznej, obowiązuje w miejscowościach o walorach przyrodniczych lub uzdrowiskowych, jeśli przebywamy w nich dłużej niż 24 godziny. Przy czym jest to opłata narzucana przez gminę, a nie samego właściciela obiektu noclegowego, i to właśnie do gminnego budżetu trafi – ostrzega Agnieszka Rzeszutek, ekspert platformy rezerwacyjnej Nocowanie.pl.

Czytaj więcej

Korekta cen w biurach podróży. Wakacje tanieją, a najbardziej te w Turcji

Przykładem mogą być Zakopane, Karpacz, Sopot, Łeba, Władysławowo czy Kołobrzeg. W tych miejscowościach turyści są zobowiązani do uiszczenia opłaty miejscowej. Jej wysokość różni się w zależności od lokalizacji i sezonu, dlatego dobrze jest sprawdzić aktualne stawki przed wyjazdem. Stawka ustalana jest przez radę gminy, ale nie może ona przekroczyć maksymalnych kwot, jakie określa minister finansów w obwieszczeniu na dany rok. W tym roku w miejscowościach mających korzystne właściwości klimatyczne, walory krajobrazowe oraz warunki umożliwiające pobyt osób np. w celach turystycznych opłata wynosi nie więcej niż 3,22 zł dziennie. W miejscowościach posiadających status obszaru ochrony uzdrowiskowej – nie więcej niż 4,54 zł dziennie, a w przypadku opłaty uzdrowiskowej – nie więcej niż 6,21 zł dziennie.

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?

– Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? Na przykład na listę udogodnień. W razie wątpliwości czy nie dość precyzyjnych informacji w ofercie warto skontaktować z właścicielem i dopytać o szczegóły. To, że wspomniano o dostępności parkingu bez wyraźnego zaznaczenia, że jest on bezpłatny, może oznaczać dodatkowe koszty. Jeśli czytamy, że w pensjonacie czy hotelu jest strefa SPA, basen, bawialnia dla dzieci, wypożyczalnia rowerów, ale nie określono wprost, że są bezpłatne – dobrze jest dopytać o warunki. Tym bardziej że wypożyczenie roweru czy małego sprzętu wodnego to koszt około 40 zł od osoby za cztery godziny albo 80 zł od osoby za cały dzień. Większe rowery wodne to 45 zł za godzinę – wskazuje Agnieszka Rzeszutek.

Zasadzka w minibarku

Uważne czytanie regulaminów, opisów, ofert i komentarzy oszczędziłoby zaskoczenia wielu gościom, kiedy okazuje się, że skorzystanie z minibaru także wiąże się z opłatami. Tymczasem półlitrowa butelka wody z minibaru kosztować może nawet 10 zł, puszka napoju gazowanego – 15 zł, a maleńka butelka mocniejszego alkoholu – nawet 50 zł.

Zdziwić się mogą też rodzice, którzy nie dopytali o dodatkowe łóżeczko dla dziecka, a to może wiązać się z dodatkowym wydatkiem na poziomie 70 zł.

Oszustów nie brakuje, a turysta jest łatwą ofiarą

Te wszystkie opłaty i dopłaty najczęściej są pobierane legalnie. Jednak rokrocznie słyszymy o najrozmaitszych oszustwach, bo turysta, zwłaszcza taki, który nie włada biegle miejscowym językiem, bardzo łatwo staje się ofiarą. Zdarzają się więc podwójne ceny w muzeach, w parkach czy przy wejściu do największych atrakcji turystycznych. O tym, czy są legalne i jak jest to w ogóle możliwe, najłatwiej się dowiedzieć w punktach informacji turystycznej. Tam także dowiemy się o wszelkich zniżkach, bo przecież i takie są.

Są także miejsca, gdzie turyści świadomie stają się ofiarami. Najlepszym przykładem jest słynna już (właśnie z tego powodu) restauracja na Mykonos – DK Oyster Bar. Ceny są tam horrendalnie wysokie, a porcje wyceniane zależnie od wagi. Tyle że już nikt nie informuje, że najmniejsza porcja czegokolwiek waży pół kilo. Przy befsztyku, którego kilogram kosztuje 1850 euro, to już poważna kwota. Ale DK Oyster Bar jest słynny także z wręcz jawnych oszustw. Cena napoju gazowanego to w menu 14 euro. Drogo, ale widok jest wyjątkowy, więc można się porwać. Tyle że rachunek za dwie małe butelki coli wyniósł 152 euro. „Jak to możliwe?” – pytali potem kelnera turyści. – Bo ta cena, 14 euro, nie była z dzisiaj – usłyszeli.

Ostatnio głośno było o opłacie w wysokości 5 euro pobieranej od turystów wjeżdżających do Wenecji, którzy nie mają w tym mieście wykupionego noclegu. A jeśli mają – to zapłacą tyle samo. Tyle że w hotelu. Władzom miasta chodziło o to, żeby skorzystać z pobytów dużych grup odwiedzających Wenecję, które zazwyczaj zostawiają niewiele pieniędzy.

Takie opłaty zazwyczaj obowiązują w każdym miejscu zakwaterowania – obojętnie, czy jest to hotel pięciogwiazdkowy, czy miejsce na kempingu. A środki mają służyć przede wszystkim na odbudowę i rozbudowę turystycznej infrastruktury. I nie tylko w Wenecji, ale także w innych włoskich miastach.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Azoty potrzebują bardzo głębokiej restrukturyzacji
Materiał Promocyjny
Samochód jako atrakcyjny i motywujący dodatek do wynagrodzenia
Biznes
Prezes Polskiej Amunicji: Na fabrykę amunicji od 1,5 do 2,5 mld zł
Biznes
Ekolodzy walczą z myśliwymi o dzikie ptaki. Birdwatching na świecie to żyła złota
Biznes
Polskie firmy nie wstydzą się długów. „Upominanie się o zapłatę to normalna praktyka”
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Biznes
Serbia woli francuskie myśliwce od amerykańskich. Wyda 2,7 mld euro
Materiał Promocyjny
Wiatr w żaglach wielkiej energetyki