Makrochem oraz pan od kilku miesięcy znajdujecie się na liście sankcyjnej publikowanej przez MSWiA. Ministerstwo uzasadnia, że kontroluje pan „grupę kapitałową Makrochem, której największymi beneficjentami finansowymi są rosyjskie spółki sektora chemicznego i oponiarskiego, objęte sankcjami przez Unię Europejską, Szwajcarię i Ukrainę. Podmioty te dostarczają Rządowi Federacji Rosyjskiej opony podwójnego zastosowania i opony wojskowe, które są montowane na pojazdach używanych w ramach rosyjskiej agresji wojskowej na Ukrainę”.
Zostaliśmy wpisani na listę sankcji niesłusznie. Nigdy nie produkowaliśmy opon i nie handlowaliśmy nimi, a obrót sadzą realizowaliśmy zgodnie z wytycznymi Komisji Europejskiej. Od 2016 roku nie sprzedawaliśmy niczego w Rosji. Byliśmy tylko importerem, podobnie jak kilku naszych konkurentów z Polski i Europy, którzy notabene nadal działają bez przeszkód. Import do Europy po naszym zamrożeniu się nie zmniejszył.
Jeszcze przed wpisaniem na listę sankcji rozpoczął pan procedurę zrzeczenia się obywatelstwa Rosji?
Tak. W tej chwili jestem tylko obywatelem Polski i co ciekawe, jedynym obywatelem Polski na liście sankcji MSWiA.
Przez prawie 30 lat pracowałem na swoje dobre imię i wizerunek Polski jako kraju dobrego do prowadzenia biznesu – również w skali globalnej. Jedna błędna decyzja przekreśliła to wszystko. Rozpoczynamy proces zwolnień grupowych jednej trzeciej załogi dopiero teraz – po sześciu miesiącach zamrożenia i czterech miesiącach oczekiwania na decyzję o wykreśleniu nas z listy sankcji.
Ile osób zatrudniacie w Lublinie?
W Lublinie jest to około 50 osób, w całej Polsce 100, do tego dochodzą firmy współpracujące – zatrudniamy polskich przewoźników, często małe, rodzinne firmy. To kolejne 150 osób.
Czytaj więcej
Według najnowszej aktualizacji Uniwersytetu Yale prawie 220 firm nadal robi biznes z Rosją. Nie ma wśród nich podmiotów z Polski. Natomiast lista sankcyjna publikowana przez MSWiA jest wciąż długa.