Wojna w Ukrainie pokazała dobitnie, jakie są zagrożenia dla gospodarki uzależnionej surowcowo od jednego dostawcy. Unia Europejska odcięła się od rosyjskiego węgla, w bólach uniezależnia się od rosyjskiej ropy, ale już przestawienie się na gaz z innych kierunków zajmie kilka lat. A budowaniu tej niezależności towarzyszy znaczący wzrost cen energii, co przekłada się na rosnącą inflację. Zdaniem Thierry’ego Bretona, komisarza UE ds. rynku wewnętrznego, to kolejny dowód na to, że w gospodarce trzeba myśleć geopolitycznie. Również jeśli chodzi o tzw. surowce krytyczne. – Ponieważ Unia nie rozwija swoich krajowych złóż surowców krytycznych i nie ma rozwiniętego przemysłu wydobywczego, przetwórczego i recyklingu, to jest uzależniona od importu wszystkich surowców krytycznych. Większość kobaltu mamy z Konga, litu z Chile, a prawie wszystkie pierwiastki ziem rzadkich sprowadzamy z Chin – powiedział Breton w rozmowie z grupą korespondentów europejskich mediów, w tym z „Rzeczpospolitą”. Jak podkreślił komisarz, nie ma nic złego w poleganiu na imporcie. – Jednak nadmierne uzależnienie Europy od krytycznych surowców, często pochodzących głównie z jednego kraju, staje się coraz bardziej ryzykowne – uważa Francuz.