Trwają prace nad urzeczywistnieniem ambicji wicepremiera Morawieckiego – milion elektrycznych samochodów na polskich drogach do 2026 roku. Po konsultacjach społecznych jest już Plan Rozwoju Elektromobilności. Odpowiednia ustawa ma być gotowa do końca 2016 roku. Powołano nawet spółkę ElectroMobility Poland, której celem będzie produkcja pojazdów oraz odpowiedniej infrastruktury. I tyle. Na przeprowadzenie rewolucji mamy jednak tylko 10 lat.
Wszyscy chcą e-aut
W skali światowej wicepremier Morawiecki wcale nie jest innowatorem. Według raportu International Energy Agency aż 14 państw stawia na samochody z bateriami. Najodważniejsza w Europie jest Dania – do 2020 roku zasilane energią elektryczną samochody mają tam stanowić aż 9 proc. rynku. Podobne plany mają również Brytyjczycy (5 proc.), Francuzi (6 proc.) i Austriacy (4 proc.). Niemcy trochę skromniej, za cel stawiają sobie 2 mln. Obecnie mają ich prawie 50 tys. U nas takich aut jeździ mniej niż 500.
Na tle krajów Europy Zachodniej wyglądamy dość marnie. Do potentatów – Chin, Japonii i USA nie mamy się co porównywać. Czy jest jakakolwiek szansa dogonić peleton?
Według prezesa Instytutu Badań Rynkowych SAMAR Wojciecha Drzewieckiego nie nastąpi to zbyt szybko. - Dziesięć lat to zbyt krótki okres, by uruchomić wielkoseryjną produkcję własnych samochodów elektrycznych, które mogłyby konkurować z powodzeniem z autami zagranicznymi – komentuje. Jest jednak nadzieja - Mamy wystarczająco dużo czasu, by zachęcić już działających inwestorów z branży motoryzacyjnej, by u nas ulokowali produkcję samochodów z alternatywnym napędem – mówi dalej – Powinniśmy przekonać firmy, szczególnie takich wytwórców aut jak Volkswagen i Opel, by planując rozwój produkcji samochodów elektrycznych uwzględniły w swych planach polskie fabryki.
Polska autobusem stoi
Od dawna powstają za to w Polsce elektryczne autobusy. W światowych rankingach wygrywa Solaris Urbino Electric. Warszawskie MZA podpisały umowę na 10 e-busów z firmą Ursus. Pojawia się tu jednak problem. Czy wystarczy nam energii na ładowanie floty autobusów i samochodów? Te pierwsze można ładować nocą. Firma Solaris zrobiła symulację dla 100 tys. miasta – zapotrzebowanie wrosło o 5 proc.. Jeśli jednak obywatele zaczną masowo przesiadać się do elektrycznych samochodów, to potrzebować będziemy znacznie więcej prądu. Wytworzą go zapewne elektrownie węglowe. Nie bardzo to ekologiczne. A już dziś polskiej energetyce grozi wielki brak mocy związany z zaostrzeniem norm środowiskowych.