W odległym już roku 2012 sprawy w Dolinie Krzemowej miały się inaczej. Sprzedaż iPhone'ów szybowała w górę, dom w Paolo Alto dało się kupić za mniej niż 2 mln dol. Utalentowany przedsiębiorca mógł wparować do biura inwestora, oznajmić, że jego start-up jest nastawiony na urządzenia mobilne i zapewni rozwiązanie jakiegokolwiek problemu (płatności! zdjęcia! blogowanie!), po czym wyjść z solidnym dofinansowaniem na zalążkową fazę jego rozwoju. – Taka prezentacja dawniej wystarczała – mówi Roelof Botha, wspólnik w Sequoia Capital, wielkim funduszu venture capital. – Teraz się to zmieniło.
Botha wie, co mówi. W ciągu ostatnich pięciu lat był jednym z najlepiej radzących sobie inwestorów w Silicon Valley, dzięki temu, że wcześnie postawił na takie firmy jak Instagram, Tumblr i Square – wszystkie odniosły sukces dzięki upowszechnieniu się smartfonów. Jednak obecnie wzrost sprzedaży smartfonów oscyluje w Stanach wokół zera, a na świecie wygląda to jeszcze słabiej. Owszem, istnieją kandydaci, o których mówi się, że mogliby zostać nowym iPhonem, czytaj: zastąpić smartfon na pozycji nowej rewolucyjnej platformy sprzętowej – są to m.in. gadżety noszone na ciele czy wirtualna rzeczywistość. Ale jak dotąd „masowy odbiorca" nie jest przekonany o nieodzowności któregokolwiek z nich.
A to oznacza mniej okazji i szans dla przedsiębiorców technologicznych, przynajmniej w bliskiej przyszłości. Barometr Amerykańskich Start-upów Bloomberga – indeks, który uwzględnia zgromadzony kapitał, liczbę umów, pierwsze finansowania, udane przejęcia i pierwotne oferty publiczne – nadal stoi wysoko patrząc historycznie, ale od listopada 2015 r. spadł o 21 proc.
W mateczniku high-tech nie widać powodów, by miały strzelać korki od szampana. W tym roku One Kings Lane, firma zajmująca się sprzedażą detaliczną przez internet artykułów do domu, warta niegdyś niemal 1 mld dol., dała się przejąć za jedyne 12 mln dol. Wartość Jawbone, producenta opasek monitorujących aktywność ruchową, wykorzystywanych w fitnessie, spadła o 50 proc. – choć był moment, że spółkę tę uznawano nawet za zagrożenie dla Apple'a.
Firma badawcza CB Insights naliczyła od 2015 r. 80 przypadków, w których start-up akceptował zaniżoną wycenę, aby zachęcić inwestorów. – W 2001 r. Dolinę Krzemową zasnuwała mgła – opowiada Botha, mając na myśli ówczesny ciężki kryzys w branży internetowej. – Taka sama mgła pojawiła się teraz. Brakuje oznak rozwoju.