Francja odnotowała 34,9 proc. wzrost liczby turystów w 2021 r., co dało gospodarce dodatkowe 43 mld dolarów. Natomiast ruch turystyczny w Hiszpanii i Turcji wzrósł odpowiednio o 64 proc. i 74 proc. w porównaniu do danych z 2019 r. Według analityków z Forward Keys, Grecja prawie powróciła do poziomu sprzed pandemii w okresie letnim. Natomiast ruch turystyczny do Wielkiej Brytanii wzrósł zaledwie 14,3 proc. proc. w porównaniu z 2019 r.
Co odstrasza turystów? Według analityków przede wszystkim: wzrost cen, niespójne zasady podróży oraz skutki brexitu. Mimo, iż Wielka Brytania była pierwszym krajem w Europie, który rozpoczął program szczepień, w ostatnich miesiącach pozostała w tyle. Według Johns Hopkins University, niespełna 69 proc. Brytyjczyków zostało zaszczepionych. W Portugalii wskaźnik szczepień wynosi 87 proc. Podczas gdy wiele innych krajów turystycznych nadal nakazuje stosowanie masek – we Francji, Hiszpanii i Włoszech, maski muszą być noszone przez cały czas w pomieszczeniach – Wielka Brytania zdecydowała się na zniesienie ograniczeń. Mimo, iż rozluźnienie zasad miało na celu otwarcie kraju, to turyści widzą to inaczej. Turyści z Chin boją się przyjeżdżać na Wyspy, właśnie z powodu zniesienia obostrzeń, tym bardziej że liczba nowych infekcji znów rośnie.
Niemcy i Holandia, gdzie także rośnie liczba infekcji, ponownie wprowadzają ograniczenia, a Wielka Brytania nadal nie chce żadnych ograniczeń. To odstrasza azjatyckich turystów. Według analityków, dopiero, kiedy liczba infekcji zacznie spadać turyści powrócą. Być może stanie się do dopiero w drugiej połowie 2022 roku – informuje CNN. Wypadów turystycznych na Wyspy unikają także Europejczycy.
Brytyjski premier Boris Johnson jednak wydaje się niezbyt przejęty, tym, że jego polityka covidowa wzbudza spore kontrowersje. W listopadzie tego roku podczas wizyty w szpitalu nie miał na twarzy maski, co wzbudziło nieprzyjazne komentarze. Ponownie sfotografowano go na szczycie COP26, siedzącego bez maski obok 95-letniego przyrodnika Davida Attenborougha.
Przed pandemią to brexit wydawał się być największym zagrożeniem dla brytyjskiej turystyki: problemy wizowe, niejasne przepisy imigracyjne i kolejki na lotniskach. Ponad to utrudnienia dla studentów i młodzieży, która przyjeżdża na naukę języka oraz w ramach wymiany studenckiej. Rynek brytyjskich szkół językowych, oferujących letnie kursy języka angielskiego zarabiał przed brexitem i pandemią 1,5 mld funtów rocznie, na samych europejskich studentach. Teraz grupy te wybierają Irlandię i Maltę zamiast Wielkiej Brytanii, a w pierwszym roku pandemii liczba studentów spadła o 83,6 procent. Europejscy studenci nie chcą z powodu 3-tygodniowego kursu zmagać się z procedurą wizową i paszportową.