Jak wyglądają technologie elektryfikacji transportu, jakie są wyzwania związane z budową infrastruktury ładowania w Polsce, jak przedstawiają się deklaracje producentów pojazdów oraz deklaracje firm korzystających z transportu dotyczące „zazieleniania" floty, regulacje jako czynnik mobilizujący do zmian, a wreszcie bardzo praktyczne pytanie: kiedy koszty eksploatacji elektryka zrównają się z dieslem. O tym rozmawiali eksperci podczas debaty „Perspektywy elektryfikacji samochodów ciężarowych i dostawczych w Polsce", zorganizowanej w ramach cyklu „Rzeczpospolitej" Walka o klimat.
Dwa scenariusze
O perspektywach wymogów zawartych w regulacjach krajowych i unijnych mówił Marek Popiołek, naczelnik Wydziału Elektromobilności w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Zwrócił przy tym uwagę na specyficzną sytuację Polski.
– W ostatnich kilkunastu latach poziom emisji pochodzących z transportu w pozostałych krajach Unii Europejskiej obniżał się, jednak w Polsce wzrósł. Jest to związane z tym, że zasobność Polaków jest coraz większa i dopiero w tym relatywnie niedługim okresie czasu możemy pozwolić sobie na zakup pojazdów. W to wpisuje się także zjawisko wykluczenia transportowego, które dotyka zależnie od szacunków od 14 do nawet 16 mln obywateli – mówił Marek Popiołek.
– Z naszych informacji wynika, że poziom redukcji na 2030 rok wydaje się akceptowalny dla branży transportowej i wydaje się, że jest możliwy do zrealizowania. Większym problemem będzie 2035 rok, kiedy poziom emisji ma wynieść zero. A więc mówimy o pełnej elektryfikacji lub zastosowaniu innych paliw alternatywnych w transporcie. Branża motoryzacyjna nie wypracowała ostatecznego stanowiska odnośnie do propozycji Komisji Europejskiej. W grze są dwa scenariusze: czy ten proces przyspieszać, czy opóźniać – powiedział przedstawiciel resortu klimatu.
Zwrócił uwagę na jeszcze jeden problem. – W te zmiany wpisują się jeszcze kwestie społeczno-gospodarcze. Polska jest istotnym dostawcą części dla sektora motoryzacyjnego. W tej branży pracuje ponad 200 tys. osób. Część elementów będzie współdzielona z samochodami elektrycznymi. Jednak w momencie, gdy dojdziemy do zeroemisyjności, bezużyteczne staną się np. silniki spalinowe, skrzynie biegów czy układy wydechowe. W związku z tym ten aspekt jest niezwykle istotny i regulacje unijne oraz krajowe muszą go brać pod uwagę. Dodatkowo mamy propozycję rozporządzenia Komisji Europejskiej dotyczącego redukcji emisji CO2 w silnikach spalinowych. Zakłada ono wstępnie odstąpienie od dotowania pojazdów elektrycznych i niskoemisyjnych od 2030 roku. Pytanie, czy to rozwiązanie jest najlepsze i czy znajdzie zastosowanie we wszystkich krajach UE, gdyż udział tych pojazdów w rynku w różnych państwach jest diametralnie różny – mówił Marek Popiołek.