Powrót turystów po okresie restrykcji na Hawaje to dobra wiadomość dla miejscowych firm. Jednak zarówno turyści, jak i przedsiębiorcy muszą sobie radzić z niespodziewanymi konsekwencjami długiego czasu flauty w turystycznym biznesie. Gwałtowny powrót turystów sprawił, że popyt na wypożyczanie samochodów przekroczył możliwości podaży. Najtańszy samochód do wynajęcia na popularnej wyspie Maui kosztował aż 722 dolarów dziennie.
Nie mogąc znaleźć zwykłych osobówek w rozsądnej cenie, turyści zwrócili swoją uwagę na pojazdy dostawcze i furgonetki. Niczym niezwykłym jest teraz widok turystów w pojazdach, których zazwyczaj używa się do przeprowadzek czy przewozu niewielkich ładunków. Dla miejscowego biznesu to zarówno szansa, jak i problem. Z jednej strony zyskują wypożyczalnie takich pojazdów, a z drugiej problemy mają branże, które dotychczas korzystały z usług wypożyczalni pojazdów dostawczych.
- Ten wzrost popytu dotyczy głównie naszych mniejszych pojazdów. Zdajemy sobie sprawę, że to zapotrzebowanie pojawia się, bo turyści nie są w stanie zapewnić sobie wynajmu samochodu lub dochodzą do wniosku, że nasze auta są tańsze – stwierdza, cytowany przez CNN, Kaleo Alau, prezes U-Haul Company.
Prezes właściciela floty samochodów dostawczych zapewnił przy tym, że cały czas pracuje ze swoimi głównymi klientami, głównie firmami przeprowadzkowymi, by „sprostać ich potrzebom".
Niedobór pojazdów w wypożyczalniach nie jest jednak tylko problemem Hawajów. Podczas pandemii w całych Stanach Zjednoczonych firmy zajmujące się tą działalnością musiały podejmować drastyczne kroki, by utrzymać się na powierzchni. Sprzedano, i to za ułamek ich ceny, ponad pół miliona aut, około jednej trzeciej połączonych flot całej branży. Zrobiono to, oczywiście po to, by uzyskać gotówkę niezbędną do przetrwania kryzysu.