Pozłacane jajka ozdobione szlachetnymi kamieniami trafiły do Władimira Putina, Dmitrija Miedwiediew i żony premiera Swietłany. Ich wartości strony nie podały, podobnie jak podarunków, które z okazji Paschy otrzymał z Kremla zwierzchnik cerkwi prawosławnej.
Rosyjska cerkiew na drogie podarunki dla życzliwych sobie rządzących może sobie pozwolić. To ogromne przedsiębiorstwo, do tego bardzo dochodowe. Podobnie jak polski kościół katolicki, cerkiew rosyjska dostaje wysokie dotacje z kasy publicznej i hojne darowizny od bogaczy. Prowadzi też wiele biznesów.
Patriarchę Kiryłła stać więc na wiele. W lutym odwiedził Kubę, Paragwaj, Chile, Brazylię, zajrzał też na Antarktydę do rosyjskiej stacji badawczej. Jak podliczyła gazeta RBK podróże kosztowały co najmniej 20 mln rubli (1,03 mln zł) plus kilka tysięcy dolarów na dobę zapłacone za postój rosyjskiego samolotu na lotniskach amerykańskich.
Patriarcha podróżował samolotem IŁ-96-300, którym zarządza administracja prezydenta Rosji i jest obsługiwany przez specjalny oddział lotników „Rosja". Na same paliwo lotnicze wydano ok. 8,4 mln rubli. Jeszcze 12,5 mln rubli kosztowało wypożyczenie samolotu linii Antarctic Airways dla 30 pasażerów, którym patriarcha ze świtą poleciał z Chile na Antarktydę i z powrotem.
- Z ekonomicznego punktu widzenia Rosyjska Prawosławna Cerkiew (RPC) jest gigantyczną korporacją, która pod jedną nazwą skupia dziesiątki tysięcy samodzielnych lub wpół samodzielnych agencji. To każdy klasztor, plebania, pop - pisał o cerkwi socjolog Nikołaj Mitrochin.