Tłumaczył, że w dłuższej perspektywie wkroczenie przez bank centralny na obszar, który jest zarezerwowany dla polityki, wystawia go na polityczne presje. - Im dłużej pozostanie na tym obszarze, tym trudniej będzie mu się z tego uwikłania wydobyć. Potrafię sobie wyobrazić, że przy wyborze następnego prezesa NBP i członków RPP podstawowym kryterium stanie się ich skłonność do finansowania wydatków budżetu przez druk pustego pieniądza - mówił Rzońca.
Wyjaśnił, że koszt ratowania firm powinniśmy możliwie sprawiedliwie podzielić między obywateli, żeby dla każdego był do uniesienia. - Upadek PRL powinien nas nauczyć, że nie da się uregulować rachunku za beztroską konsumpcję w tłustych czasach drukując pusty pieniądz – mówił.
- Gdyby obecnie rządzący trzymali się stabilizującej reguły wydatkowej, to w 2017 r. w finansach publicznych byłaby nadwyżka. W tym roku wyniosłaby ok. 1 proc. PKB. Tymczasem rząd zaplanował deficyt 2 proc. PKB jeśli oczyścić dane z jednorazowych dochodów. Różnica to ok. 3 proc. PKB, czyli 70 mld zł. Gdyby nie beztroska konsumpcja w tłustych latach, mielibyśmy poduszkę w wysokości 70 mld zł, która dawałaby nam większe pole manewru. Teraz musimy szukać sposobu na podzielenie kosztu ratowania firm i pracowników między wszystkich obywateli. Oczywiście dług publiczny wzrośnie, ale to nie może być jedyne rozwiązanie. Powinniśmy także poszukać oszczędności w innych wydatkach – dodał.
Rzońca podkreślił, że państwo musi skoncentrować swoje szczupłe zasoby na 2 rzeczach. - Na zapewnieniu wydolności ochrony zdrowia. Skandalem jest, że mija miesiąc od pierwszego przypadku zachorowania w Polsce na koronawirusa, a ochrona zdrowia wciąż nie jest skutecznie zabezpieczona przed epidemią. Wciąż mamy niską liczbę testów. Powinniśmy testować, żeby móc skutecznie izolować chorych. Po drugie trzeba skoncentrować się na ratowaniu firm przed upadłością, a ich pracowników przed zwolnieniami. Na tym nie powinno się oszczędzać – mówił.
Zaznaczył, że gospodarka mrożona jest w 2 celach. - Żeby wypłaszczyć krzywą epidemiczną, abyśmy wszyscy nie zachorowali w jednym czasie. Po drugie, żeby podnieść wydolność ochrony zdrowia. Jedno w dużym stopniu zależy od społeczeństwa, drugie od rządu. Rząd wykazał się dramatyczną nieudolnością. Wydolność naszej ochrony zdrowia nie poprawiła się w wystarczającym stopniu – tłumaczył gość.
- Mamy złą politykę. Dużo się gada, mało się robi. Wydolność ochrony zdrowia nie jest zabezpieczona, a do firm nie trafiła pomoc. Pierwsza tarcza antykryzysowa była tak skonstruowana, żeby możliwie mało firm, możliwie późno i w niewielkim zakresie otrzymało pomoc. Bardzo poważna wadą trzeciej tarczy jest, że jej koszt ma być pokryty przez NBP, czyli dodruk pieniądza – dodał.