Czytaj także: #RZECZoBIZNESIE: Andrzej Rzońca: Na obecnych działaniach NBP stracą wszyscy
Wskazuje, że faktyczną skalę problemów banki poznają dopiero, gdy zobaczą wyniki finansowe firm za II kwartał, czyli stanie się to najwcześniej w połowie III kwartału. – Analitycy przewidują dwu-, trzykrotny wzrost salda rezerw kredytowych. To wstępna ocena, która ze względu na wysoką niepewność może być jeszcze niedoszacowana – podkreśla szef finansów PKO BP.
Analitycy przypominali w ostatnich raportach kryzys finansowy sprzed dekady, gdy na koniec 2008 r. banki odzwierciedliły drastyczne pogorszenie otoczenia gospodarczego, tworząc większe odpisy (urosły z około 1,6 do 5 mld zł, a w 2009 r. sięgnęły 11 mld zł). Koszty ryzyka sięgnęły wtedy prawie 2 proc., dzisiaj wynoszą około 0,89 proc., ale same banki nie wiedzą, czy także teraz wskaźnik ten więcej niż podwoi się i dojdzie w okolice 2 proc.
Gdyby tak się miało stać, w ogromnym stopniu obniżyłoby to zysk sektora, bo saldo odpisów musiałoby urosnąć z 9 mld zł w 2019 r. do 20 mld zł. Dla porównania wynik operacyjny sektora, czyli uwzględniający już koszty ryzyka i operacyjne, wyniósł 19,8 mld zł w 2019 r. Dwukrotny wzrost odpisów spowodowałby, że wynik operacyjny spadłby do niecałych 9 mld zł (bazując na danych z 2019 r.). Jednak w tym roku przychody będą dodatkowo niższe ze względu na cięcie stóp procentowych oraz hamowanie akcji kredytowej. Sęk w tym, że wzrost rezerw może być w czarnym scenariuszu jeszcze większy (zmniejszone wymogi kapitałowe dały sektorowi ulgę pozwalającą bankom wziąć na barki ponad 30 mld zł strat i zachować wymagane współczynniki kapitałowe).
Banki w USA już wyraźnie zwiększyły odpisy. JP Morgan w I kwartale zanotował aż 8,3 mld dol. odpisów, 5,5 razy więcej niż rok wcześniej. Bank of America zwiększył odpisy w skali roku blisko pięciokrotnie, do 4,8 mld dol., w podobnym stopniu urosły one w Wells Fargo, do prawie 4 mld dol. Citibank zaraportował 7 mld dol. rezerw, 2,5 razy więcej niż standardowo w poprzednich kwartałach. Główny powód podawany przez nie to zamrożenie gospodarki z powodu koronawiursa, uderzające w aktywność i sytuację finansową firm oraz klientów indywidualnych.
– Ten rok pod względem wyników banków jest już stracony. Trwa walka, aby przejść względnie suchą stopą przez ten kryzys, czyli aby zachować jak najzdrowszy bilans. Banki próbują to robić, dbając o swoich klientów firmowych, aby dostarczyć im płynność, także w zakresie narzędzi przedstawionych przez PFR w drugiej wersji tarczy antykryzysowej, które w czwartym tygodniu kwietnia zaczną być udostępniane z pomocą banków. Utrzymanie płynności firm leży w ich własnym interesie – mówi jeden z bankowców, chcący zachować anonimowość.