Jednak prezes NBP na lipcowej konferencji powtórzył dwa warunki obniżki stóp, które wymienił już w czerwcu. To, po pierwsze, inflacja poniżej 10 proc. i, po drugie, przekonanie RPP, że po przebiciu tego progu inflacja będzie nadal malała. W czerwcu ekonomiści oceniali na ogół, że drugi z tych warunków zostanie spełniony najwcześniej w listopadzie, gdy dostępna będzie nowa projekcja inflacji (to prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, sporządzane przy założeniu, że stopy się nie zmienią). Dziś wydaje się, że większość członków RPP jest usatysfakcjonowana ścieżką inflacji z lipcowej projekcji. Do spełnienia pozostaje pierwszy warunek, co zapewne nastąpi w sierpniu lub we wrześniu, otwierając drzwi do obniżki stóp we wrześniu lub w październiku (w czerwcu inflacja wynosiła 11,5 proc.).
– Prezes NBP na lipcowej konferencji powiedział, że obniżenie stopy referencyjnej we wrześniu jest możliwe, a jednocześnie: że RPP o tym nie dyskutowała. Bankier centralny nie pozwala sobie na takie wypowiedzi. Polityk – tak. A to znaczy, że należny się spodziewać „wyborczej” obniżki we wrześniu i w październiku – dodaje dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Cel pozostaje odległy
Uczestnicy naszej sondy, w tym pięcioro byłych członków RPP, są niemal zgodni: obniżka stóp procentowych przed końcem br. byłaby błędem. Na pytanie o to, ile powinna wynosić stopa referencyjna NBP na koniec br. – tzn. jaka stopa byłaby optymalna przy obecnym stanie wiedzy – zaledwie czworo ekonomistów (9,5 proc.) wskazało poziom 6,25 lub 6,50 proc. Niższego nie wskazał nikt. 19 uczestników sondy (45,2 proc.) uważa, że stopa referencyjna powinna pozostać na dzisiejszym poziomie. Tyle samo sądzi, że powinna być nawet wyżej.
Podstawą tych ocen jest właśnie lipcowa projekcja NBP. Zaledwie czworo (9,5 proc.) uczestników naszej sondy uważa, że projekcja uzasadnia obniżkę stóp w br. Kolejnych 9,5 proc. sądzi, że prognozy DAiBE NBP dają zielone światło dla obniżki w 2024 r. Pozostałych 81 proc. sądzi, że ostatnia projekcja w ogóle nie daje argumentów dla luzowania polityki pieniężnej.
– Lipcowa projekcja NBP wskazuje, że przy niezmienionym poziomie stóp procentowych inflacja w okolice górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP [2,5 proc., +/- 1 pkt proc. – red.] zacznie docierać za około dziesięć kwartałów. Żeby można było traktować projekcję jako przemawiającą za możliwością obniżania stóp, to musiałaby ona pokazywać, że inflacja zejdzie poniżej 3,5 proc. za około cztery–sześć kwartałów – tłumaczy Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.
Co więcej, projekcja ta nie pokazuje szybszego powrotu inflacji do celu niż poprzednia, z marca, gdy RPP o obniżkach stóp jeszcze nie myślała. Przeciwnie. Wyższe są przede wszystkim prognozy tzw. inflacji bazowej, nieobejmującej cen energii, paliw i żywności, na którą krajowa polityka pieniężna ma większy wpływ niż na inflację ogółem. Jak zauważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, odzwierciedla to zmiany prognoz dotyczących kondycji rynku pracy. Obecna projekcja wskazuje na niższy niż marcowa poziom stopy bezrobocia i wyższą dynamikę płac i kosztów pracy. – Ciasny rynek pracy i utrzymująca się presja płacowa stanowią główne ryzyka dla dezinflacji w 2024 i 2025 r. Koszty firm będą rosły, przy odbudowie popytu mogą one być przenoszone na ceny detaliczne – dodaje.