– Być może taki właśnie jest cel rządowego pakietu oszczędnościowego, może chodzi o ściągnięcie pieniędzy z rynku tak, żeby przepłynęły z sektora prywatnego do sektora rządowego – komentuje nieoficjalnie jeden z ekonomistów bankowych. – Ale jeśli tak, to skala takich operacji, jak oferta obligacji dla klientów detalicznych, musiałaby być ogromna, znacząco większa niż obecna, np. zamiast oferty do 5 mld zł należałyby ją zwiększyć do 50 mld zł, tak by rzeczywiście banki odczuły odpływ depozytów. W przeciwnym razie w zasadzie nic z tego nie wyjdzie – wyjaśnia.
Ekspansja fiskalna
– Jeśli rząd chce zdjąć napłynność z rynku, można rozważyć ciekawy pomysł emisji obligacji dla klientów indywidualnych przez bank centralny – zaznacza z kolei Janusz Jankowiak. Taką propozycję na naszych łamach przedstawił ostatnio prof. Bogusław Grabowski. Jego zdaniem powinny one być indeksowane o wskaźnik inflacji rocznej z poprzedniego miesiąca plus 1–2 pkt. proc., co zapewniłoby ich dużą atrakcyjność dla Polaków.
– Myślę, że byłoby to bardzo skuteczne rozwiązanie, które doprowadziłoby do ubytku depozytów w bankach, na co musiałyby one odpowiedzieć wzrostem odsetek – ocenia Jankowiak. – Przede wszystkim zaś mechanizm przyniósłby efekty antyinflacyjne, ponieważ mówiąc w uproszczeniu, bank centralny nie wydawałby pieniędzy pożyczonych od ludzi, nie trafiałyby one z powrotem na rynek, co jest ważne w kontekście emisji obligacji przez rząd. Bo rząd w ten sposób finansuje swoją ekspansywną politykę fiskalną, która wzmacnia, zamiast tłumić, inflację – analizuje Jankowiak.
Także Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, zaznacza, że wzrost skłonności do oszczędzania to jeden z głównych filarów walki z presją inflacyjną. W tym kontekście wysiłki rządu powinny koncentrować się na zacieśnianiu całej tzw. policy mix, co na razie w Polsce nie ma miejsca. Owszem, polityka monetarna się zacieśnia (poprzez podwyżki stóp procentowych), ale polityka fiskalna jest ekspansywna (np. obniżka podatków), inne kraje walczące z inflacją (USA, Węgry) zacieśniają zaś obie.
Opinia dla „Rz”
prof. Marian Noga, b. członek Rady Polityki Pieniężnej
Słowna presja na banki, by podnosiły odsetki od depozytów, na pewno nie wystarczy. Banki mają co najmniej 200 mld zł nadpłynności, więc – mówiąc brutalnie – nie są zainteresowane pozyskiwaniem naszych oszczędności, oferując atrakcyjne oprocentowanie. Co może zrobić rząd w tej sytuacji? Mógłby zmienić prawo bankowe i zapisać, że ustawowo odsetki od depozytów wynoszą dokładnie tyle. Ale to oznaczałoby w zasadzie ręczne sterowanie sektorem bankowym, dużą ingerencję w prywatny sektor, co jest niezgodne z zasadami wolnego rynku. Dlatego najlepiej byłoby, moim zdaniem, gdyby władze monetarne wykorzystały swoje uprawnienia do zwiększenia stopy rezerwy obowiązkowej. Jej znacząca podwyżka ściągnęłaby z rynku olbrzymią masę pieniądza, co przyczyniłoby się do skutecznej walki z inflacją.