Nagła moda na stałość
Pomysły Lewicy i PO mają wspólny mianownik: wyrastają z przekonania, że prezes NBP Adam Glapiński wprowadził część kredytobiorców w błąd, sygnalizując, że stopy procentowe długo pozostaną na rekordowo niskim poziomie, na którym znalazły się w trakcie pandemii. Jeszcze w ub.r. Glapiński mówił, że nie spodziewa się wzrostu stóp procentowych do końca swojej kadencji (w połowie br.), a niedługo przed ich pierwszą podwyżką, do której doszło w październiku 2021 r., oceniał, że taki ruch byłby błędem. To, jak twierdzą politycy opozycji, zachęcało gospodarstwa domowe do zaciągania kredytów, które dziś mogą być dla nich trudne do udźwignięcia.
– Nie można powiedzieć, że NBP kogoś oszukał, obiecując niskie stopy procentowe. Ja sama jeszcze sporo przed pandemią (gdy stopa referencyjna NBP wynosiła 1,5 proc. – red.) ostrzegałam, że stopy NBP prędzej czy później wzrosną – tłumaczy prof. Zaleska. – Trzeba też pamiętać, że w ofercie banków są dostępne także kredyty hipoteczne na stałą stopę procentową, które dotychczas nie cieszyły się zainteresowaniem klientów.
Wzrost kosztów obsługi kredytów jest jednak faktem. Stawki WIBOR, od których zależy oprocentowanie większości kredytów, wynoszą dziś około 3,4 proc. (w przypadku stawki trzymiesięcznej) i 3,8 proc. (w przypadku stawki sześciomiesięczej). Tymczasem jeszcze w połowie ub.r. obie wynosiły około 0,2 proc. To oznacza, że raty zaciąganych wówczas kredytów są dziś o około 50 proc. wyższe.
Nie dla wszystkich
Ile jest gospodarstw domowych, dla których zaostrzanie polityki pieniężnej przez NBP było tak dotkliwe? – Oceniamy, że może to dotyczyć około 340 tys. kredytów – mówiła w środę w TOK FM Izabela Leszczyna. Podkreślała jednak, że propozycje PO będą adresowane tylko do niektórych kredytobiorców. Na wsparcie będą mogli liczyć tylko ci, którzy zaciągnęli kredyt na zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych (czyli na pierwsze mieszkanie), rata ich kredytu wzrosła o co najmniej 30 proc., a miesięczna wartość zobowiązań przekracza połowę ich dochodu do dyspozycji.
Kredytobiorcy, którzy spełnią te warunki, mogliby ubiegać się o obniżenie oprocentowania pożyczki do poziomu z dnia jego uruchomienia (WIBOR z tego dnia plus marża banku), powiększonego o 2 pkt proc. To oznaczałoby, że kredyt zaciągnięty w trakcie pandemii z marżą na poziomie 2 proc. przez trzy lata miałby stałe oprocentowanie na poziomie około 4,2 proc.
Straty banków wynikające z różnicy między tym oprocentowaniem a rynkowym byłyby pokrywane z utworzonego w 2015 r. Funduszu Wsparcia dla Kredytobiorców, zasilanego składkami kredytodawców.