Materiał powstał we współpracy ze Związkiem Banków Polskich
Pod koniec zeszłego roku banki zaczęły pozywać frankowiczów, którzy wcześniej wytoczyli im sprawy o unieważnienie kredytu. Banki domagają się zwrotu kosztów za korzystanie z kapitału. Mamy wysyp takich pozwów. Dlaczego?
To konsekwencja uchwały Sądu Najwyższego z maja, w której dość nieprecyzyjnie wyrażono kwestię liczenia terminu przedawnienia. Określono trzy lata od momentu zakwestionowania przez klienta dalszego utrzymywania klauzul w umowach, które w ocenie klienta mają charakter abuzywny. Banki są zmuszone do obrony swoich roszczeń. Wobec wszystkich klientów, którzy wytoczyli bankom pozwy trzy lata temu, banki zmuszone były przedsięwziąć czynności zmierzające do przerwania terminu biegu przedawnienia, czyli złożyć pozew o zwrot niespłaconego kapitału i wynagrodzenia za korzystanie z tego kapitału.
Nie mamy tu do czynienia z rodzajem zastraszania frankowiczów? UOKiK stwierdził, że coś takiego może mieć miejsce.
To jakieś nieporozumienie. Mówimy o czynnościach o charakterze procesowym, które mają na celu zabezpieczyć interes prawny banku. Bank nie może sobie pozwolić na przedawnienie określonej ilości umów z tytułu niedochowania należytej staranności w zakresie przerwania biegu przedawnienia. Nie ma to nic wspólnego z formą działań pozamerytorycznych. To kwestia stricte prawna, którą banki muszą przedsięwziąć w obronie swoich interesów.
Czy w sytuacji wymiany takich prawniczych ciosów w ogóle możliwe są ugody z frankowiczami?
Jak najbardziej jesteśmy za rozwiązaniami ugodowymi. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy. Większość klientów, którzy wytoczyli już pozwy przeciwko bankom, wedle naszych informacji płynących z praktycznych doświadczeń sal sądowych, w absolutnej mierze nie jest zainteresowana podpisaniem ugody, bo liczą na daleko bardziej idące rozwiązania, czyli na przykład stwierdzenie nieważności. Ugody to przedpole przedprocesowe i tutaj te ugody są przede wszystkim zawierane. Niemniej jednak nawet w sytuacji po wytoczeniu pozwu sądowego do ugody może dojść. Z pierwszych doświadczeń banków, które skierowały pozwy dotyczące korzystania z kapitału, widać, że sądy przyjmują sprawy do rozpoznania i wyznaczają terminy rozpraw bądź sprawy zawieszają do rozstrzygnięcia sprawy głównej wytoczonej przez klienta przeciwko bankowi.
KNF opublikowała dane dotyczące ugód, jest ich parę tysięcy. To dużo? Bankowcy są zadowoleni?
Proces przygotowania ugód był bardzo pracochłonny i wystartował realnie jesienią. Ok. 10 tys. ugód to dobry początek. Liczymy na więcej w najbliższych miesiącach. Świadomość wśród klientów dotycząca możliwości płacenia mniej bez konieczności wszczynania długotrwałego i kosztownego procesu sądowego zwiększa się. Liczymy, że większość klientów przeanalizuje pozytywnie propozycje ugodowe. Przed nami rok, kiedy duża część ugód zostanie zawarta.
10 tys. ugód na ile aktywnych umów?
Aktualnie jest ponad 390 tys. aktywnych umów. W procesach sądowych jest ponad 60 tys. spraw.
Wspomniał pan, że sądy zwlekają z rozpatrzeniem kontrpozwów. Na co czekają?
Niektóre sądy zawieszają postępowania, bo postępowanie główne powinno się zakończyć. Obu pozwów nie można połączyć, bo Sąd Najwyższy dość nieopatrznie, wbrew interesom samego sądownictwa, zgodził się z teorią dwóch kondykcji, która oznacza, że roszczenie banku i roszczenie klienta muszą być traktowane jako dwa odrębne roszczenia. Jeżeli byśmy mieli do czynienia z inną teorią, która wcześniej była przyjmowana w sądach (tj. teoria salda), nie potrzeba byłoby dwóch procesów. Sąd Najwyższy sam sobie strzelił w kolano, bo oznacza to podwojenie ilości spraw sądowych.
Co dalej? Czy szykują się w tym roku rozstrzygnięcia sądowe, które mogą mieć znaczący wpływ na sprawy frankowicze kontra banki?
Mamy do czynienia z paraliżem w Sądzie Najwyższym. W najbliższym czasie nie ma co oczekiwać zapowiadanej długo uchwały całej Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Szkoda, bo miała ujednolicić orzecznictwo i odpowiedzieć na ważne pytania, które wciąż są przedmiotem rozbieżności. Jeśli chodzi o TSUE, jest jeszcze kilka spraw. W sumie bieżących spraw złożonych przez polskie sądy w odniesieniu do kredytów walutowych jest osiem. Najważniejsza jest sprawa dotycząca Banku Millennium, odnosząca się do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, sąd pyta w obie strony. Rozstrzygnięcie tej sprawy będzie determinowało dalszy przebieg czynności procesowych.
Zmieńmy temat. Mamy projekt ustawy antylichwiarskiej, jej autorzy chcą ograniczyć nieuczciwe praktyki związane z pożyczaniem pieniędzy na rynku pozabankowym. Związek Banków Polskich krytykuje te przepisy. Dlaczego?
To klasyczny przykład wylewania dziecka z kąpielą. Ustawodawca chce osiągnąć cel, którego w naszej ocenie nie osiągnie. Jeżeli dokręcimy śrubę tak, że uczynimy kredyt konsumencki całkowicie nieopłacalnym (w tym również dla banku), to nie dziwmy się, że będą one znikać z oferty legalnie działających podmiotów, bo potrzeby wielu osób w zakresie uzyskania finansowania nie znikną. Ustawodawca chce dotknąć kredytów krótkoterminowych (tzw. chwilówek), ale wzór, według którego obliczane są pozaodsetkowe koszty kredytu, uderza w kredyty konsumenckie średnio- i długoterminowe, co jest zaprzeczeniem celu ustawy. Chyba nie to ustawodawca chciał osiągnąć. Im dłuższy okres, tym bardziej kredyt staje się nieopłacalny, co uderzy w banki i SKOK-i. Spowoduje to próżnię na rynku, która zostanie zagospodarowana przez instytucje działające w szarej strefie. Stąd nasz sprzeciw.
Materiał powstał we współpracy ze Związkiem Banków Polskich