Premier Boris Johnson nieco ponad dwa tygodnie temu wprowadził lockdown Anglii, aby zapanować nad szybko rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem. Zapowiadał jednocześnie, że do złagodzenia obostrzeń może dojść najwcześniej 2 grudnia.
Premier Wielkiej Brytanii miał świadomość, że przedłużenie lockdownu może spotkać się ze sprzeciwem wśród członków jego partii. Wielu parlamentarzystów zapowiedziało, że zagłosuje przeciw nowym ograniczeniom. W ich ocenie wprowadzone środki są zbyt szkodliwe dla gospodarki i mają mały wpływ na powstrzymanie epidemii.
- Wrócimy do regionalnego, wielopoziomowego podejścia - zapowiedział Johnson. Zaproponowane rozwiązanie ma obowiązywać do końca marca.
- To będzie ciężka zima. Boże Narodzenia nie może odbyć się w normalnych warunkach, a droga do wiosny jest długa. Droga ucieczki jest w zasięgu wzroku - mówił premier. - Musimy się bronić przed wirusem do czasu, aż szczepionki przyjdą na ratunek - kontynuował.
W czwartek ma zapaść decyzja, które regiony Anglii znajdą się w trzeciej, najwyższej strefie zagrożenia.