Pandemia sprawiła, że wiele osób, które dotychczas przekonywało się do pozostawienia własnego auta w garażu i podróżowania po mieście innymi środkami transportu, na powrót wsiadło za kierownicę. Ze względów bezpieczeństwa i zachowania dystansu społecznego samochody znowu stają się preferowaną formą przemieszczania się – podkreślają eksperci GfK.
W jednej z ostatnich analiz rynku mobilności miejskiej wskazują oni jednak, że pojazdy tego typu sprawdzają się tylko na dłuższych dystansach (przy krótszych i konieczności stania w korkach, szukania miejsc do parkowania i opłat z tym związanych auta tracą uzasadnienie). W trakcie epidemii samochody wciąż dominowały, ale wzrósł odsetek czasu spędzanego na podróżach pieszych czy rowerowych kosztem transportu publicznego – wynika z badań przeprowadzonych przez GfK na rynku niemieckim.
Eksperci wyliczyli, że czas pieszych i rowerowych podróży przekroczył 25 minut dziennie, podczas gdy wcześniej było to sporo poniżej 20 minut. Co więcej, spostrzegli nowy trend – mieszkańcy przestali jeździć na dłuższe dystanse, a większość podróży odbywali lokalnie. To oczywiście efekt tzw. lockdownu, ale analitycy nie mają wątpliwości, że te przyzwyczajenia już nie znikną. – W krótkiej i średniej perspektywie ludzie nadal będą rezygnować z transportu publicznego, by unikać skupisk ludzkich, a także z uwagi na zdalną pracę. Z czasem jednak popyt na komunikację zbiorową będzie szybko rósł – prognozuje Justas Petronis, menedżer w Trafi, litewskiej platformie MaaS (z ang. mobility as a service).
GfK podaje, że wzrośnie wykorzystanie pojazdów współdzielonych, m.in. car-sharingu, ale zmianie ulegnie ich formuła najmu. Dotychczasowe floty, działające w oparciu o wypożyczenia rozliczane w systemie minutowym, mają być zastępowane systemem abonamentem. A to oznacza, że użytkownicy będą korzystać z takich środków transportu nie okazjonalnie, ale w sposób regularny.
Ponadto wiele osób pozostanie na zdalnej pracy, co może doprowadzić do trwałego ograniczenia zachowań związanych z dojazdem do biur i rozłożenia natężenia ruchu poza centra miast. – Ludzie w okresie epidemii odkryli nowe, lokalne możliwości, jak sklepy i punkty usługowe w sąsiedztwie, które nie zostałyby zauważone bez obecnych ograniczeń. Te „ukryte klejnoty" zaspokoiły ich potrzeby w trudnych czasach blokady, zbudowały lojalność i będą nadal zajmować wysokie pozycje w długoterminowej perspektywie – przyznaje Marcus Anders, dyrektor w niemieckim Swarco Traffic Systems.