I tura wyborów prezydenckich w Polsce ma odbyć się 10 maja. Początkowo - zgodnie z zapisami przyjętej przez parlament i podpisanej przez prezydenta specustawy mającej łagodzić skutki epidemii koronawirusa w Polsce, tzw. tarczy antykryzysowej - prawo do głosowania korespondencyjnego miały mieć jedynie osoby, które - najpóźniej w dniu wyborów - kończą 60 lat oraz osoby pozostające w kwarantannie. Ostatecznie jednak, głosami większości rządzącej, Sejm przyjął zmiany w Kodeksie wyborczym umożliwiające zorganizowane powszechnego głosowania korespondencyjnego. Ich wejście w życie oznaczałoby, że wszyscy Polacy mogliby w wyborach prezydenckich oddać głos korespondencyjnie a lokale wyborcze byłyby tego dnia zamknięte.
W związku ze sporem o przeprowadzenie wyborów w maju 2020 roku w czasie, gdy w Polsce trwa epidemia koronawirusa, z rządu odszedł wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin, który chciał, aby nowelizacja Kodeksu wyborczego weszła w życie dopiero za trzy miesiące, zaproponował też zmianę konstytucji wydłużającą kadencję prezydenta o dwa lata, by uniknąć wyborów w maju. Pierwszą propozycję odrzuciła większość rządząca - na drugą nie zgadza się opozycja.
Przedstawiciele opozycji zgodnie przekonują, że rząd powinien wprowadzić stan klęski żywiołowej (wprowadza go premier na 30 dni, może być przedłużony za zgodą parlamentu) w czasie trwania którego i 90 dni po jego zakończeniu nie można przeprowadzać żadnych wyborów. Stan epidemii obowiązujący obecnie w Polsce nie jest jednym z trzech konstytucyjnie wskazanych stanów nadzwyczajnych w czasie których nie można przeprowadzać wyborów.
Zmiany w Kodeksie wyborczym po przyjęciu przez Sejm trafiły do Senatu, który ma 30 dni na ich rozpatrzenie. Senat może odrzucić zmiany, ale wówczas Sejm może ponownie przyjąć ustawę zwykłą większością głosów.
Uczestników sondażu SW Research dla rp.pl zapytaliśmy "jak oceniają projekt zmian w Kodeksie wyborczym, które umożliwią korespondencyjny wybór prezydenta?".