Badanie realizowane było w dniach 6–7 września, czyli w trakcie politycznego weekendu pełnego konwencji programowych i potyczek politycznych. Nową jakością miało być dla KO ogłoszenie kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na szefową rządu. W badaniu IBRiS ta nowa jakość jednak się jeszcze nie dała zauważyć.
Na trzydzieści parę dni przed wyborami partie ustawiły się już w blokach startowych. Listy są zarejestrowane, pomału cichną spory personalne o to, kto kogo przeskoczył na liście. Trwa wewnętrzna mobilizacja na czas ostatniego, decydującego okrążenia.
Weekend pokazał też, w jaki sposób partie chcą mobilizować swoich zwolenników. PiS – stawiając na propozycje gospodarcze i socjalne z jednej strony i twardy kurs obyczajowy z drugiej – chce jawić się swoim wyborcom jako granitowy blok, na którym można budować przyszłość. Przewidywalną i nawet jeśli nie dostatnią, to przynajmniej nie nędzną. Sprawy Kościoła i szalonej walki z LGBT ofiarowując tym, dla których 500+ jest mniej ważne niż ideologia i polityczna krucjata.
Platforma natomiast improwizuje. Z determinacją realizuje wskazówki nowych specjalistów od PR, co jak na razie nie daje jeszcze oczekiwanych efektów. W partiach tworzących obywatelską koalicję wciąż jeszcze czuje się napięcia po budowaniu list wyborczych przez Grzegorza Schetynę. I nie jest pewne, skąd optymizm mają brać wyborcy KO, skoro nie przejawiają go jej liderzy i liderki.
Lewica i Koalicja Polska nadrabiają braki organizacyjne i błędy polityczne entuzjazmem, którego skutki także nie są znane. I tylko właściciele firm eventowych i drukarze zacierają ręce w czas politycznych żniw.