9 maja na nieformalnym szczycie w rumuńskim Sybinie szefowie Unii uznali, że trzeba opracować strategiczną agendę reform UE na nadchodzące pięć lat. Chodzi o program działań, jakimi powinny zająć się instytucje europejskiego w nowej kadencji, zaczynającej się w listopadzie tego roku. Program będzie miał wpływ na personalia: zależnie od ustalonych priorytetów jedni członkowie Komisji Europejskiej będą ważniejsi od innych.
Polska z zadania wywiązała się szybko. Zaledwie 11 dni od spotkania w Sybinie rząd przekazał scenariusz postulowanych reform we wspomnianych sześciu obszarach do wszystkich stolic krajów członkowskich Unii, a także sekretariatu Rady UE.
Dla naszego kraju szczególne znaczenie ma ochrona konkurencji na jednolitym rynku. Autorzy dokumentu uważają wręcz, że to „największe osiągnięcie projektu europejskiego". Nic dziwnego: ekspansja eksportowa na rynkach Unii jest fundamentalnym źródłem polskiego cudu gospodarczego od 30 lat. Ale potencjał jednolitego rynku wciąż nie jest w pełni wykorzystany, zwłaszcza w obszarze usług. Zniesienie barier w tej dziedzinie pozwoliłoby zwiększyć dochód mieszkańców UE o 0,6 proc. PKB, a także ułatwiłoby europejskim firmom skuteczne konkurowanie na rynkach globalnych. Do tej pory Polska stawiała przede wszystkim na niskie koszty produkcji. Teraz postuluje wypracowanie przez Brukselę mechanizmu wsparcia najnowszych gałęzi przemysłu.
Osobny rozdział został poświęcony jednolitemu rynkowi cyfrowemu. Tu Polska chce daleko idących zmian, w szczególności gdy idzie o budowę systemu 5G i rolę w nim chińskiego Huawei. Na razie, mimo sugestii Komisji Europejskiej, każdy kraj zasadniczo działa tu na własną rękę.
–Powinniśmy dążyć do ustalenia wspólnych standardów. To jest spowodowane niezwykłym zintegrowaniem tego rynku. Ale także tym, że Unia staje w obliczu takich potęg jak Chiny, które mogą rozgrywać jeden kraj przeciw drugiemu – podkreśla minister ds. europejskich, Konrad Szymański.