Z danych ZUS wynika, że na koniec września 2018 r. składki emerytalne i rentowe płaciło 569,1 tys. cudzoziemców. Zdecydowana większość, bo 425,7 tys., to Ukraińcy. Za nimi znaleźli się Białorusini – 32,6 tys. Dalej byli pracownicy z Wietnamu, Mołdawii i Rosji.
– Mamy problem z brakiem rąk do pracy – mówiła w piątek, w czasie zorganizowanego przez ZUS VI Forum Współpracy, Ewa Flaszyńska z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Forum poświęcone było udziałowi obywateli spoza UE w polskim systemie ubezpieczeń społecznych. – Cudzoziemcy pełnią rolę uzupełniającą na naszym rynku pracy. Uzupełniają niedobory tam, gdzie nie ma Polaków do pracy – mówiła Flaszyńska.
– Nie jest tak, jak niekiedy donoszą media, że cudzoziemcy ratują polski system emerytalny – mówił Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS. – Ubezpieczeni cudzoziemcy poprawiają sytuację ubezpieczeń społecznych w Polsce, przypis płaconych przez nich składek to jednak niewielka część tego, co wpłacają pozostali pracownicy – przekonywał.
ZUS na razie nie martwi się kosztami związanymi z wypłatą świadczeń cudzoziemcom, którzy płacą składki. Większość z nich to ludzie młodzi. Z czasem koszty te będą jednak rosły.
Eksperci przekonują o pozytywnym wpływie pracowników z krajów trzecich na naszą gospodarkę. Niektóre branże, jak transport, handel, gastronomia czy rolnictwo, są już od nich silnie uzależnione. Ale nie wszystkim się to podoba. Zdaniem związkowców cudzoziemcy hamują wzrost płac w naszym kraju. – Mamy w związku z tym do czynienia z dumpingiem płacowym. To będzie powodowało napięcia społeczne – przestrzegał Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.