– Chcemy wprowadzić sprawiedliwe i czytelne zasady dotyczące wysokości wynagrodzeń pracowników samorządowych zatrudnionych na podstawie wyboru, czyli wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, starostów, marszałków oraz członków zarządów powiatów i województw – mówi Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich oraz prezydent Gliwic.
Związek proponuje, by zasady ustalania wynagrodzenia zasadniczego pracowników samorządowych z wyboru regulowała ustawa, a nie, jak to jest dziś, rozporządzenie. Wysokość pensji ma wynieść 2,5-krotność kwoty bazowej (a na Mazowszu 2,2-krotność). Kwotą bazową będzie przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto w gospodarce narodowej w województwie, na którego terenie położona jest jednostka samorządu terytorialnego, w której zatrudniony jest pracownik, ogłaszane przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Na podstawie tego gusowskiego wskaźnika pensja będzie aktualizowana co roku.
Będą też dodatki funkcyjne powiązane z zajmowanym stanowiskiem. Przykładowo w mieście na prawach powiatu powyżej 300 tys. mieszkańców wyniesie on 50 proc. wynagrodzenia zasadniczego (w stolicy 55 proc.). Starosta w powiecie do 60 tys. mieszkańców dostałby 5 proc. wynagrodzenia zasadniczego, a powyżej 60 tys. mieszkańców do 120 tys. – 10 proc. Z kolei marszałek województwa w województwie do 2 mln mieszkańców otrzymałby 50 proc. wynagrodzenia zasadniczego, a w województwie powyżej 2 mln mieszkańców – 55 proc.
Projekt noweli przewiduje również dodatki specjalne, np. w wypadku realizacji przedsięwzięć o charakterze strategicznym albo w razie pełnienia funkcji w organizacjach reprezentujących samorząd. Dopuszcza się również nagrody roczne.
Jest to propozycja powrotu do przewidzianej niegdyś w przepisach ustawy o pracownikach samorządowych instytucji nagrody za osiągnięcia.
Cały system jest przecież chory
Samorządowcy uważają, że dzisiejszy system wynagradzania jest postawiony na głowie. Prezydent miasta powyżej 300 tys. mieszkańców (z wyjątkiem stolicy) zarabia maksymalnie 9940 zł, a mniejszego miasta – 9960 zł.