Polska Partia Myśliwych – to określenie od kilku lat regularnie pojawia się w mediach i w ustach działaczy prozwierzęcych. Ich zdaniem polujący posłowie ponadpartyjnie i skutecznie zabiegają o interesy swojego środowiska. Jak wyglądają fakty, postanowiła sprawdzić koalicja Niech Żyją!, skupiająca 50 organizacji. Na początku czerwca spytała w trybie dostępu do informacji publicznej wszystkich posłów i senatorów, czy polują i czy należą do Polskiego Związku Łowieckiego.
Prezeska fundacji Niech Żyją! Regina Skibińska mówi, że powodem jest prawdopodobna nadreprezentacja myśliwych w Sejmie. – W społeczeństwie są ich zaledwie 3 promile, a według niektórych szacunków mogą stanowić nawet kilkanaście procent składu Sejmu. A uważam, że tworzone w Polsce prawo sprzyja ich interesom, często ze szkodą dla przyrody i osób niepolujących – dodaje.
Posłowie nie kwapili się z odpowiedziami. Koalicja Niech Żyją! dostała odpowiedzi od 13 parlamentarzystów, i to wyłącznie niepolujących.
Informacji o posłach myśliwych nie udziela też Polski Związek Łowiecki. – PZŁ stoi na stanowisku, że w tryb dostępu do informacji publicznej nie wchodzą prywatne zainteresowania, orientacja czy wyznanie. Wiedza społeczeństwa w kwestii wykonywania legalnych czynności związanych z gospodarką łowiecką nie jest obligatoryjna. To, czy osoby piastujące stanowiska publiczne w wolnym czasie polują, jest ich prywatną sprawą – mówi Piotr Wesołowski z Polskiego Związku Łowieckiego.
I dodaje, że o niektórych politykach myśliwych władze związku nie wiedzą, bo nie sprawdzają w systemie nazwisk wszystkich posłów.