– Tylko od maja talibowie zajęli 50 z 370 powiatów kraju – podliczyła specjalna wysłanniczka ONZ ds. Afganistanu Deborah Lyons.
Ich atak zaczął się wraz z początkiem wycofywania się z kraju wojsk amerykańskich i ich sojuszników z NATO i trwa do chwili obecnej. Prezydent Joe Biden chciałby zakończyć odwrót do 11 września, w 20. rocznicę ataków na Nowy Jork, które stały się przyczyną interwencji w Afganistanie.
Ciężar walki z talibami spadł obecnie na armię podległą rządowi w Kabulu. A ta – mimo że formalnie liczy ok. 350 tys. żołnierzy – nie daje sobie rady z 70-tys. oddziałami islamistów. Specjaliści uważają, że jedynie 40–50 tys. rządowych żołnierzy jest w stanie walczyć przeciw nim, pozostali najczęściej rozbiegają się po pierwszych strzałach.
– Strzelanina trwała tylko godzinę – poinformowano w Tadżykistanie, jak wyglądał upadek afgańskiego miasta Szerchan Bandar, nadgranicznego portu rzecznego na Pandży, wraz z mostem nad nią stanowiącym najważniejszą część trasy tranzytowej z Pakistanu i Afganistanu do postsowieckiej Azji Środkowej. Kilkusetosobowe oddziały afgańskie uciekły na drugą stronę rzeki, do Tadżykistanu.
Tam zaś od początku lat 90. stacjonują rosyjskie oddziały pilnujące właśnie granicy z Afganistanem. Zagrożenie odczuwano w Duszanbe już na samą zapowiedź wycofania się Amerykanów. Jeszcze w kwietniu, nim się zaczęło, do stolicy przybył rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. Wraz z pojawieniem się talibów po drugiej stronie granicznej rzeki do miasta przyjechał sekretarz kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa generał Nikołaj Patruszew, a w kierunku Pandżu ruszyły dodatkowe oddziały tadżyckie.