W powszechnej świadomości pokutuje pogląd, że banki i fintechy to oddzielne byty, które muszą ze sobą rywalizować. Tymczasem z punktu widzenia najważniejszej osoby – konsumenta – różnica między nimi jest mniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Fintechy na świecie nie tylko konkurują z bankami na rynku takich produktów jak pożyczki gotówkowe (Wonga, Lendify), ale też przepakowują pojedyncze funkcjonalności bankowych produktów w nową ofertę.
Firmy takie jak Azimo czy Transferwise umożliwiają przewalutowanie i przelewy międzynarodowe bez prowadzenia rachunku osobistego. Przedsiębiorstwa technologiczne agregują też usługi od różnych dostawców – w Bancovo można wybrać pożyczkę od jednego z kilkunastu dostawców (którym są równie dobrze banki, jak i fintechy) i podpisać umowę online.
Rozmyciu podziału między stare i nowe instytucje finansowe sprzyja postęp technologiczny oraz regulacje wspierające otwartą bankowość, jak PSD2. Dzisiaj dla konsumentów istotne jest spełnienie ich potrzeb, a nie, czy zrobi to bank, fintech, a nawet firma telekomunikacyjna albo sklep internetowy.
Zaufanie, jakim przez dekady cieszyły się banki, jest dla klientów mniejszą wartością niż szybkość i łatwość obsługi, do której wystarczy mobilna aplikacja. Oczywistym wyjątkiem są depozyty bankowe, które jako jedyne objęte są częściowymi gwarancjami w całej Unii Europejskiej.