Prezydentura musi być aktywna, stabilizująca i mobilizująca, szczególnie wobec silnego konfliktu polsko-polskiego i polsko-europejskiego. Prezydent musi stać na straży konstytucji, trójpodziału władzy. Warto o tym przypomnieć, patrząc z perspektywy ostatnich lat.
Prezydent RP ma narzędzia pozwalające nie tylko akceptować ustawy bądź kierować je do Trybunału Konstytucyjnego. Ma inicjatywę ustawodawczą, może wnosić o referendum, jest patronem dialogu społecznego zgodnie z ustawą o Radzie Dialogu Społecznego (RDS), może wnieść o kontrolę NIK, ratyfikuje i wypowiada umowy międzynarodowe, mianuje i odwołuje przedstawicieli RP, współpracuje w polityce zagranicznej z premierem i ministrem spraw zagranicznych, powołuje prezesów i wiceprezesów Sądu Najwyższego i NSA, powołuje członków RPP i KRRiTV, wnioskuje o powołanie szefa NBP, mianuje profesorów. Ma do pomocy Radę Bezpieczeństwa Narodowego, może zwoływać Radę Gabinetową i ma 21 dni na podpisanie lub nie ustaw.
To wystarczające kompetencje, by odpowiedzialnie wpływać na stan państwa. Prezydent, nawet gdy ma mandat 60 proc. Polaków, zawsze winien pamiętać, że jest też prezydentem pozostałych 40 proc.
Dobre prawo
Ostatnie lata to łamanie zasad tworzenia dobrego prawa. Nie są zapewnione terminy, vacatio legis, rzeczowe oceny skutków regulacji, nie ma projektów rozporządzeń towarzyszących ustawom, wiele projektów rządowych nie jest właściwie przygotowanych i konsultowanych, duża część to poselskie projekty ustaw (choć powinny być rządowe) przygotowane z pominięciem zasad, z godziny na godzinę. Uchwalenie jako projektu poselskiego ustawy o działach administracji rządowej, która reguluje podział kompetencji, to przykład, jak większość sejmowa może zamienić parlament w jego karykaturę.