Dlaczego Boeing upublicznił taką korespondencję, którą sam uznał za „niemożliwą do zaakceptowania”? Bo ma to być dowód na nowe otwarcie koncernu i kolejny dowód na jego transparentność — pisze BBC. Według informacji Boeinga ujawniona korespondencja została zredagowana wewnątrz firmy, oryginalną wersję otrzymały jedynie Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) oraz Kongres USA. Jednocześnie Boeing zastrzegł się, że ta korespondencja nie odzwierciedla wizerunku firmy, jaką w rzeczywistości jest w tej chwili Boeing i jaką powinien być w przyszłości.
Przy tym, jak podaje BBC, większość z ujawnionych maili i SMS-y pochodzi jeszcze sprzed obu katastrof — indonezyjskiego niskokosztowego Lion Aira 29 października 2018 roku i Ethiopian Airlines z 10 marca 2019. Z dokumentów, które w całości opublikował „Washington Post” wynika również, że Boeing nie zgodził się na szkolenia pilotów na symulatorach, ponieważ uznał, że byłoby to zbyt kosztowne dla jego klientów. W efekcie ucierpiałyby więc zamówienia na tę maszynę, która przecież miała być jednym z głównych źródeł zysków Boeinga. „Chcę z całą mocą podkreślić, że nie będzie jakichkolwiek rodzajów szkoleń na symulatorach w przestawianiu pilotów z Boeing 737 NG na Boeing 737 MAX, Boeing na to nie pozwoli. I postawimy się każdemu regulatorowi, który będzie próbował narzucić taki wymóg” - napisał w mailu z marca 2017 roku Mark Forkner wówczas nadzorujący pilotów. Potem zmienił zdanie i narzekał na szefów, że podjęli taką decyzję. Tymczasem w ostatni wtorek, 7 stycznia Boeing zmienił zdanie i z całą mocą zalecił takie szkolenia.
Ujawniona korespondencja przedstawia Boeinga w jak najgorszym świetle jako firmę, która się całkowicie pogubiła, skupiła się na wyśrubowaniu produkcji, cięciu kosztów, a nie na bezpieczeństwie. Nie mówiąc już o tym, z jakim lekceważeniem Boeing traktował regulatorów ruchu lotniczego. Zadziwia także fakt specyficznego podejścia Boeinga do systemu MCAS, bo nie informowano o tym, że jest to system całkowicie nowy, a przecież ten fakt wręcz zmusiłby do obowiązkowych szkoleń na symulatorach.
Na ile te rewelacje zaszkodzą Boeingowi? Trudno powiedzieć, bo reputacja koncernu została już tak nadszarpnięta podczas ostatnich ponad 10 miesięcy, że nie wiadomo, czy cokolwiek jest ją w stanie jeszcze popsuć. Z pewnością jednak przedstawiciele Boeinga usłyszeli teraz kilka gorzkich słów od FAA, która jako pierwsza ma certyfikować naprawione B737 MAX. I wcale nie jest wykluczone, że przedłużający się proces poprzedzający dopuszczenie tych maszyn do latania, jest spowodowany napięciami na linii Boeing-FAA.
Przerażające jest jednak, że w lutym 2018, czyli już po katastrofie Lion Aira, a przed wypadkiem Ethiopiana jeden z pracowników Boeinga wysłał do kolegi maila z pytaniem: „Czy wsadziłbyś swoją rodzinę do MAX-a? Bo ja nie”. „Ja też nie” - odpowiedział adresat maila.