Wieloma rządzi histeryczna panika, a rządy większości krajów, kierując się regułami populizmu, na wyścigi realizują program zamykania i ograniczania wszystkiego, co tylko możliwe. Niewątpliwie zapatrzeni w Chiny, jakby bez pamięci, że współczesne Państwo Środka to cały czas kraj komunistyczny i totalitarny, w którym nie ma wolności obywatelskich i którego danych finansowych nie sposób zweryfikować. A nie od dzisiaj wiadomo, że w reżimach komunistycznych informacja nie służy prawdzie, tylko propagandzie. To nic innego, jak instrument kreowania polityki.
Od polityków oczekujemy, przynajmniej tak jest w moim przypadku, realizowania działań społecznych i gospodarczych adekwatnych do sytuacji. Niestety tak nie jest. Epidemia, a jak chce WHO pandemia COVID-19, która oczywiście jest katastrofą, zamiast wywołać adekwatne decyzje rządów, dała asumpt do działań niedostatecznie przeanalizowanych i populistycznych, które na domiar złego zapewne nie przyniosą oczekiwanych skutków. Rządy podjęły decyzje o niemal pełnym „lock down”, bo to było najłatwiejsze i najbardziej spektakularne.
Tylko jaki jest pomysł na dłużej? Tego już nikt nie mówi. Jeżeli zamyka się kraj przy 300-400 zachorowaniach i 5-10 przypadkach śmiertelnych, to jak się z tego wycofać, gdy zachorowań będzie 3 - 4 tysiące, lub nawet 30-40 tysięcy, a przypadki śmiertelne pójdą w setki lub tysiące? Jaka wtedy będzie argumentacja polityków, którzy zamiast uspokajać swoimi decyzjami, podsycają panikę? Ciągnąć „lock down” w nieskończoność? I jak długo? Przez kolejne pół roku lub rok? A może 2-3 lata? Która gospodarka to przetrwa? Żadna.