Zastanawiając się nad wypowiedzią Władimira Putina na temat rzekomego udziału Polski w wybuchu II wojny światowej warto przypomnieć stary dowcip: „Z kim graniczy Rosja? Z kim chce”. Dlaczego Władimir Putin wypowiada oczywiste kłamstwa na temat okoliczności wybuchu II wojny światowej? Bo chce. Bo wie, że może sobie na to pozwolić, i ma swoje kalkulacje. Jego słowa padają w bardzo konkretnym historycznym momencie. Za miesiąc wspominać będziemy wyzwolenie przez Armię Czerwoną symbolu potwornego okrucieństwa nie tylko II wojny, ale w ogóle XX wieku, czyli obozu Auschwitz. Za pół roku obchodzić zaś będziemy 75. rocznicę zakończenia II WŚ.
Putin już teraz rozpoczyna grę o interpretację tych wydarzeń. Bowiem ten, kto ma władzę nad pamięcią, włada teraźniejszością, tożsamością i w związku z tym - przyszłością. Prezydent Rosji gra jednak równocześnie na kilku fortepianach. Gra na użytek wewnętrzny, by przekonać swoich rodaków o tym, jak źli są Polacy – nie dość, że wywołali II wojnę wraz z III Rzeszą, to jeszcze nie są wdzięczni Armii Czerwonej za to, że później wygnała stąd Niemców. Zresztą to drugie ma być konsekwencją pierwszego – skoro Polakom miało być blisko do Hitlera, to wcale nie cieszą się z „wyzwolenia”.
Ale Putin po cichu liczy również na kilka innych efektów swej wypowiedzi. Przede wszystkim w Polsce. Polacy są bowiem niezwykle wrażliwi na sprawy historyczne. Najgorsze więc, co mogłoby się teraz stać, to polsko-polska wojna o historię. Putinowska prowokacja to nie czas na wzajemne oskarżenia opozycji i rządzących. Tym bardziej, że obie strony mają sporo za uszami. Ci, którzy dziś są pierwsi w krytykowaniu rządu PiS za to, że daje się opluwać Putinowi, dziwnym trafem dawniej oskarżali PiS o to, że jest zbyt antyrosyjski i że niepotrzebnie nas z Rosją chce skonfliktować. To dzisiejsi krytycy rządu jeszcze kilka lat temu przekonywali, że porozumienie z Rosją jest możliwe, że nie należy drażnić jej likwidacją pomników żołnierzy Armii Czerwonej, palili na ich grobach świeczki. Strona rządowa też musi zdać sobie sprawę, że w swej polityce wschodniej jest dramatycznie nieskuteczna. To obecny rząd usiłował w jakiś sposób porozumieć się z Putinem, opowiadając się za przywróceniem Rosji prawa głosu w Radzie Europy. To w ostatnich czterech latach radykalnie wzrosła ilość węgla importowanego z Rosji.
Ale to nie czas na wzajemne rachunki krzywd ani polityczne oskarżenia. Rządzący i opozycja powinni dziś mówić jednym głosem. Ataki opozycji na rząd, czy polityków PiS, albo rządowej TVP na opozycję to realizacja marzeń Putina o słabej i skłóconej wewnętrznie Polsce, która nawet w obliczu Rosji nie potrafi mówić jednym głosem.
Warto więc przypominać nie tylko o historii, ale również o wydarzeniach ostatnich. W sierpniu, w centrum Berlina, w biały dzień czeczeńsko-gruzińskiego działacza zamordował oficer GRU. Wcześniej w Wielkiej Brytanii doszło do otrucia byłego rosyjskiego szpiega przy użyciu broni chemicznej. Rosyjscy szpiedzy podgrzewali atmosferę w Katalonii, byli aktywni podczas kampanii przed brexitem i szykowali przewrót w Czarnogórze, by zablokować temu krajowi drogę do NATO czy Unii Europejskiej. Wiemy, że Rosjanie próbowali ingerować w wynik wyborów w USA w 2016 roku. Z pewnością są też aktywni w Polsce.