Sprawa jest poważna, jak twierdzi Aleksandr Łukaszenko. „Rosjanie odmówili współpracy z nami, tak jak to było w sowieckich czasach, kiedy więcej kupowaliśmy kaszy gryczanej, bo tam jej więcej rośnie aniżeli u nas” - powiedział Aleksandr Łukaszenko podczas „gospodarskiej wizyty” w obwodzie mohylowskim, cytuje agencja Belta.
Jako były dyrektor sowchozu Łukaszenko zainteresował się też siewami innych kultur zbożowych, paliwem rolniczym i dostępnością nawozów. Szef miejscowej administracji, jak za czasów ZSRR, raportował, że wszystko jest i plany dostaw zostaną wykonane.
Na początku roku władze w Mińsku uspokajały naród, że kaszy gryczanej w zapasach strategicznych rządu starczy na pięć miesięcy. Ale w marcu Białorusini rzucili się do sklepów i wykupili cały zapas. W kwietniu rząd białoruski zakazał eksportu kaszy gryczanej, a także cebuli i czosnku. Wtedy też zwrócił się do Rosji o możliwość zakupu większej ilości kaszy. Kreml odmówił, bo także w Rosji kasza gryczana jest towarem pierwszej potrzeby w czasie wszelkich kryzysów.
Tymczasem prognozy dla Białorusi na ten rok są hiobowe. Eksperci MFW w najnowszym raporcie World Economic Outlook prognozują globalną recesję. A dla Białorusi spadek PKB o 6 proc. Inflacja ma wynieść 5,6 proc., a bezrobocie wzrośnie z 0,3 proc. do 2,3 proc.
Indywidualny biznes - słaby nawet w normalnych warunkach na zdominowanej przez państwową własność Białorusi, teraz szybko się zmniejsza. W opublikowanym w minionym tygodniu badaniu jedna czwarta przedsiębiorców przyznała, że już straciła cały zysk, a 90 proc. określiło stratę na 40 proc., pisze portal Chartia97. W maju oczekiwany jest kryzys niewypłacalności, wywołany przez efekt domina - upadłości wielu małych i średnich firm.