W tej chwili mamy do czynienia z jeszcze większym wydatkiem. Jeśli tamto nie pomogło demografii, to tym bardziej nie pomoże 500+ na pierwsze dziecko. Przed rozciągnięciem programu sama minister mówiła, że ludzie na pierwsze dziecko niezależnie od wszystkiego się zdecydują. Rząd nawet siebie nie próbuje oszukiwać, że to da demograficzny efekt.
Z punktu widzenia redukcji ubóstwa efekt będzie minimalny. Efektów gospodarce, nawet polityce społecznej, nie oczekują prawie żadnych. Efekty mogą być w polityce, no i jest koszt gospodarczy.
Rząd pokazuje, że są potężne pieniądze. Ryzykuje protesty, bo mamy w kolejce nauczycieli i lekarzy. Opiekunowie niepełnosprawnych słyszeli, że nie ma pieniędzy. Nagle znalazło się 40 miliardów złotych.
Mówimy nawet o programie 40+. 40 mld zł zostało już obiecane bezpośrednio. Ale zobaczymy ile ich rzeczywiście będzie. Trudno będzie teraz bronić, że nie ma pieniędzy w budżecie. Będą strajki i próby wymuszenia. Myślę, że rząd będzie ustępować, więc na 40 mld zł się nie skończy. Kłopoty budżetowe mogą być już w tym roku, ale różnymi sztuczkami zostaną odłożone w czasie. Rząd zrobi wszystko, żeby to nie było przed wyborami.
W przyszłym roku oczekuję już dużych problemów.
Nie obawia się pan, że takie podejście do polityki i kupowanie głosów wejdzie nam w krew? Opozycja właściwie podwaja stawkę.
Opozycja nie ma innego pomysłu niż żałosny pisk „przecież to myśmy pierwsi mówili, że chcemy dać".
Bardzo się tego obawiam.
Polsce grozi los Grecji i katastrofa finansowa?
Niczego takiego na horyzoncie nie ma. W Grecji przez wiele lat dwie główne partie wymieniały się ze sobą rolami. Przed wyborami licytowały się, kto da więcej. W pewnym momencie przyjęto, że nie ma innego sposoby wygrania wyborów niż kupienie głosów wyborczych. W efekcie, po latach, Grecja zbankrutowała.
Obawiam się, że wchodzimy na podobną ścieżkę. Jesteśmy daleko od przepaści, Polska nie zbankrutuje natychmiast. Wspomnianą ścieżkę ciężko zatrzymać. To jest dowód nędzy polskiej polityki.
Generalnie mamy nędzną politykę, nędznych polityków dla których ważny jest tylko horyzont najbliższych wyborów. A potem niech się pali i wali.
Jeśli PiS wygra wybory, to w ciągu następnej kadencji będzie krwawić. Sam szykuje sobie krwawą łaźnię i dramatyczne załamanie zaufania do siebie przez kłopoty gospodarcze, które sam w tej chwili generuje.
Będzie musiał się wycofać z programów?
W scenariuszu ścieżki greckiej nie ma możliwości wycofywania się. Jest tylko możliwość szukania sposobu finansowania. Można się zadłużać. Granice zadłużenia są, kiedy kraj bankrutuje.
Przecież jest próg zadłużenia w konstytucji.
Można zmienić ustawę, która go definiuje.
Jeszcze rok temu premier Morawiecki mówił, że program rządu to milion samochodów elektrycznych, modernizacja, drony, luxtorpedy, promy itd.
A co dzisiaj jest programem gospodarczym rządu? 20 mld zł damy ludziom w formie 500+, 10 mld zł w formie trzynastej emerytury itd. Do tego się ograniczył program rządowy.
Zwrot o 180 stopni.
Mogłem się zgadzać bądź nie z metodami, którymi premier Morawiecki chciał doprowadzić do modernizacji gospodarki, wzrostu inwestycji, wzrostu oszczędności i innowacyjności. Mogliśmy się kłócić o metody, ale faktu, że to powinno być celem programu gospodarczego nigdy nie podważałem. Uważałem, że to jest słuszna diagnoza premiera Morawieckiego.
W tej chwili to zniknęło. Nie ma żadnych dronów i samochodów elektrycznych. Jest tylko wydawanie pieniędzy, nawet nie na konsumpcję rządową.
A gdyby pan był politykiem i miał wydać te 40 mld zł w sferze konsumpcji polityki społecznej, żeby poprawić jakość funkcjonowania gospodarki państwa?
Większość tego powinna iść na służbę zdrowie. Nie tylko na podwyżki płac, ale na kuracje i lepsze leki, które można kupić, a są ograniczane przez brak środków finansowych. Do tego trzeba uczciwości polityka, która się rzadko zdarza.
Jeżeli politykowi zależy na kupieniu głosów, a nie na tym, żeby rzeczywiście się poprawiło, to woli dać ludziom gotówkę do ręki.
To nie jest tylko nasz problem. Są też Włochy i szaleństwo obietnic rozdawania. Ignorują nawet Brukselę, która próbuje to przyhamować. Mamy też Francję. Pojawiły się protesty, a Macron ustąpił i obiecał nieprawdopodobne rzeczy.
Macron do końca nie ustąpił. Ale wspomniane Włochy są przykładem degrengolady. Włochy od lat 90-tych są najwolniej rozwijającym się krajem UE. Tam jest rozkład polityki.
Powinno nas pocieszać, że są kraje gdzie polityka wygląda równie źle?
Na Ukrainie wygląda jeszcze gorzej niż w Polsce. Jestem Polakiem i wolałbym, żeby nasz polityka była sensowna. Niemcy nawet w trudnych czasach przegłosowały, że więcej deficytów budżetowych nie będzie, bo to jest zadłużanie kosztem przyszłych pokoleń. Patrzmy na najlepszych.