Poszło o słowa prezesa PiS z zeszłorocznych wywiadów dla PAP i Onetu. Kaczyński krytykował w nich działania polskich władz po katastrofie smoleńskiej. – Jest też sprawa wystąpienia zgodnie z prawem międzynarodowym zastępcy ambasadora Piotra Marciniaka do władz rosyjskich o eksterytorialność terenu, gdzie nastąpiła katastrofa. To rutynowa rzecz, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zdecydował się wycofać z tej decyzji – mówił PAP Kaczyński. W Onecie dodał: – To było posunięcie wykonane na polecenie Radosława Sikorskiego, ale czy bez wiedzy Tuska? Tu już jest bardzo poważny przepis kodeksu karnego – zdrada dyplomatyczna.
– Domagam się od prezesa Kaczyńskiego, aby stanął w prawdzie smoleńskiej, tej wielkiej, i tutaj, w tej mniejszej – oświadczył wtedy Sikorski. Zażądał przeprosin w mediach i 30 tys. zł na cel społeczny.
„Tezy pozwanego są nieprawdziwe, a zarzut dopuszczenia się zdrady dyplomatycznej bezprawny i szkalujący" – napisali w pozwie prawnicy Sikorskiego Elżbieta Kosińska-Kozak i Jacek Dubois. Wskazali, że za przestępstwo działania na szkodę państwa grozi do dziesięciu lat więzienia, a stawianie takiego zarzutu byłemu szefowi MSZ godzi w jego dobra, uwłacza czci, godności i dobremu imieniu.
Wskazali też, że Kaczyński z pewnością wiedział, iż twierdzenie o wycofaniu noty nie jest prawdą, bo był w Sejmie, gdy mówił o tym w listopadzie 2013 r. wiceszef MSZ Artur Nowak-Far, odpowiadając na zapytanie posłanki PiS Jolanty Szczypińskiej. Wiceminister zapewniał, że takiej noty w ogóle nie było, więc tym bardziej jej nie wycofywano.
Nowak-Far zeznawał w czwartek jako świadek. Wypowiedzi z 2013 r. nie pamiętał, ale powiedział, że wycofanie noty byłoby zdarzeniem bez precedensu w dyplomacji.