Do recepcji i działów rezerwacji hoteli w atrakcyjnych miejscowościach na Pomorzu i na Mazurach trudno się dodzwonić. Chętni do spędzenia urlopu w Polsce szukają wolnych miejsc w szczycie wakacyjnego sezonu i pytają o gwarancje zwrotu wpłacanych zaliczek, na wypadek, gdyby „coś" znów miało się wydarzyć. W tej chwili ta gwarancja jest praktycznie we wszystkich placówkach. To nowość sezonu letniego 2020, a daje pewność, że pieniądze nie przepadną. I powód, dla którego rozmowy z działem rezerwacji trwają dłużej niż zazwyczaj.
Biznes też wraca
– Rezerwacji przybywa dosłownie z dnia na dzień. Czerwiec, lipiec, a nawet sierpień w naszym Domu Zdrojowym w Jastarni mamy już praktycznie sprzedane. Hotel Mikołajki na Ptasiej Wyspie ma w tej chwili gwarancję zapełnienia w 40 procentach – mówi Leszek Mięczkowski, prezes Grupy Dobry Hotel, do której należy 11 obiektów. – Kraj wyraźnie się ruszył, odczuwalna jest ta odwilż, ale to, co mnie cieszy, to wyraźnie rosnący ruch także w naszych obiektach miejskich – w Trójmieście, Krakowie, Wrocławiu i w Poznaniu. Wyraźnie także widać, że rośnie popyt na wyjazdy weekendowe – trzy dni w okresie długiego weekendu w okresie Bożego Ciała też mamy wyprzedane, a zaczęły się pojawiać również rezerwacje biznesowe. Polska rzeczywiście się odmraża. Szczerze powiem, że nigdy bym nie pomyślał, jak bardzo będę szczęśliwy – jak to było wczoraj – kiedy będę mógł powiedzieć zespołowi, że otwieramy także restauracje. Oczywiście w pełnym reżimie sanitarnym – dodaje. Prezes Dobrego Hotelu nie ukrywa jednak, że najbardziej ucieszyły go pierwsze rezerwacje na jesień – wrzesień i październik. – Wyraźnie widać, że korporacje chcą wracać do wyjazdów konferencyjnych i integracyjnych – mówi Leszek Mięczkowski.
Czytaj także: Turyści w UE czekają na otwarcie granic
– Największa zmiana w porównaniu ze stanem sprzed epidemii to struktura zapytań i rezerwacji – potwierdza Joanna Karpińska z biura prasowego platformy rezerwacyjnej Noclegi.pl. – Nie brakuje w nich tradycyjnie najpopularniejszych miejscowości, takich jak Zakopane, Karpacz, Wisła, Trójmiasto czy Kołobrzeg, ale zdecydowanie wzrosło zainteresowanie mniejszymi ośrodkami. Jest ruch w Lidzbarku Warmińskim, Krynicy-Zdrój, Kątach Rybackich czy Polańczyku. Szacujemy, że udział mniejszych miejscowości we wszystkich rezerwacjach to już prawie 40 proc. i jest on o 74 proc. większy niż przed rokiem. Powoli widać też zwyżki w dużych miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu – mówi.
Największy przyrost da się zauważyć w obiektach, które gwarantują dystans społeczny, czyli mają małą liczbę pokoi lub gwarantują odległość od innych turystów: domki letniskowe czy apartamenty – wynika z analizy Noclegi.pl. Tutaj udział rezerwacji wzrósł już o blisko 20 proc. w ujęciu rok do roku. Według tego samego źródła obiekty z największą liczbą pokoi zanotowały spadki w udziale nawet o 14 proc. Najwięcej tracą hostele – ponad 20 proc.