Sytuację na Krymie po oddaniu w maju do użytku mostu z Rosji na półwysep przez Zalew Kierczeński, opisała Aleksandra Jefimienko, rosyjska dziennikarka magazynu „Nowoje wriemia” (Nowe czasy).
Czytaj także: Unia Europejska ukarała rosyjskie firmy za budowę mostu na Krym
Jefimienko, która sama wiele lat mieszkała na Krymie, podkreśliła, że most kosztował blisko 6 mld dol. Zaraz po otwarciu ruchu samochodowego na moście, na półwyspie wzrosły ceny towarów i usług. Widać, że handlowcy, hotelarze, gastronomia itp. liczyli, że Rosjanie masowo zaczną przyjeżdżać na Krym na wypoczynek. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Dziennikarka podkreśla, że chociaż sezon jest w pełni, to turystów jest „mało”.
Na Krymie nie pracują normalnie banki (sankcje Zachodu), nie ma sieci handlowych supermarketów, a miejscowe i moskiewskie władze nie potrafią wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje.
„Ludzie czekali na most niecierpliwie, a teraz nastąpiła cisza. Nawet krymskie władze zaczęły głosić, że most nie rozwiąże problemów półwyspu. Do tego jest on bardzo drogi, a trzeba jakoś sobie koszty zrekompensować, więc nic nie potanieje”.