W jakiej kondycji jest kardiologia interwencyjna w Polsce?
Żeby to dobrze ocenić, należy cofnąć się do początku kardiologii interwencyjnej w Polsce. To także moja historia: młodego adepta medycyny, który szukał swojego miejsca w medycynie, chciał działać i widzieć tego pozytywne efekty. Na początku lat 90. mieliśmy do czynienia z ogromnym postępem w kardiologii interwencyjnej w krajach zachodnich, przekonaliśmy się, że udaje się leczyć pacjentów z dusznicą bolesną, z zawałem mięśnia sercowego, że kardiolodzy interwencyjni razem z kardiochirurgami pomagają ogromnej rzeszy pacjentów. W rezultacie zmniejsza się odsetek inwalidów krążeniowych. W Polsce w tym czasie „władza” nie do końca wiedziała, na co ma wydawać pieniądze i szukała takich dziedzin i zespołów ludzkich, którzy mają pomysł na poprawę sytuacji. Tak się złożyło, że poprawił się wtedy dostęp do stypendiów zagranicznych, zaczęli jeździć ci, którzy naprawdę chcieli się czegoś nauczyć, a nie tylko zarobić, bo to już w Polsce było także możliwe. Potem zaczęliśmy wracać, po paru miesiącach, po roku. Wróciliśmy z nowymi umiejętnościami i z rewolucyjnym podejściem do przede wszystkim choroby wieńcowej. Co więcej, okazało się, że jest na nie ogromne zapotrzebowanie. Także ze strony kardiochirurgów, którzy chcieli operować większą liczbę pacjentów. A przecież im więcej wykonuje się koronarografii, tym więcej pacjentów kwalifikuje się do operacji. Poszliśmy w grupie kardiologów interwencyjnych ze swoimi pomysłami do ministra zdrowia w rządzie AWS Wojciecha Maksymowicza. Ja byłem już wtedy przewodniczącym sekcji kardiologów interwencyjnych Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Minister nas przyjął i zanim cokolwiek powiedzieliśmy, oświadczył, że ma taką wizję służby zdrowia, zwłaszcza zabiegowej i operacyjnej w Polsce, żeby robić zabiegi szybko, sprawnie i z jak najkrótszym pobytem pacjenta w szpitalu. Odpowiedzieliśmy: ależ to właśnie kardiolodzy interwencyjni mogą w ten sposób pracować i leczyć, zwiększając dostęp do koronarografii, wykonując angioplastyki, poszerzając możliwości kardiochirurgii. Dzięki temu pacjent nie jest leczony tygodniami za pomocą tabletek, tylko po poznaniu przyczyn dolegliwości przywracamy go do normalnego funkcjonowania.