Mieszanina sentymentu i poczucia niemocy. Wspomnień z lat chwały i wiary w ponadstandardowe zdolności polityczne. To wszystko coraz częściej skłania polityków PO do wypatrywania na horyzoncie powrotu Donalda Tuska. W wizji jego powrotu do kraju i zaangażowania w życie partyjne rosnąca grupa polityków opozycji upatruje szansy na przyszłe triumfy i nadziei na wygraną z obozem PiS.
Wódz anty-PiS-u?
Kiedy Tusk wyjeżdżał z Polski, spora część jego partyjnych towarzyszy uznawała to za doskonałe zrządzenie losu. Wypalony siedmioma latami rządzenia, z coraz gorszymi notowaniami, osamotniony i ospale reagujący na aferę podsłuchową, wydawał się raczej obciążeniem niż symbolem przeszłych i zapowiedzią przyszłych sukcesów Platformy. Jego aksamitne odejście z polskiego życia partyjnego wydawało się wtedy świetną okazją do przegrupowania sił, odświeżenia wizerunku, zatarcia w pamięci wyborców obciążeń i słabości okresu sprawowania władzy.
Początkowo te nadzieje nie wydawały się płonne. Nową premier próbowano kreować na mieszankę dobrotliwej, wrażliwej na ludzką niedolę „doktor Ewy" z silną, potrafiącą postawić na swoim „polską Margaret Thatcher". W dodatku święcie i powszechnie wierzono, że wybory prezydenckie będą dla PO spacerkiem, po którym obóz władzy nabierze sił i doda sobie animuszu do walki o trzecią kadencję.
Cała ta wizerunkowo-polityczna operacja – jak wiadomo – wzięła jednak w łeb. Wybory prezydenckie okazały się dla PO początkiem końca epoki triumfów, czymś w rodzaju napoleońskiego Borodino, wybory parlamentarne przyniosły jej Waterloo, po którym trzeba było szukać nowego „cesarza" i postawić na wieloletnią, strategiczną, partyjną rezerwę – Grzegorza Schetynę. I przystać na jego styl rządzenia.
Ten – jak przekonuje wielu polityków PO – okazał się bliski temu, o czym w czarnych snach śnili jego wewnątrzpartyjni rywale. Stawianie na sprawdzonych w „długim marszu" i knuciu w słynnej „pieczarze" starych wiarusów, ostre traktowanie zwaśnionych z nowym przewodniczącym działaczy i związanych z nimi struktur, marginalizowanie poprzedniczki i jej dworu wzburzyły sporą część partyjnych szeregów. I skłoniły do zastanowienia się, czy oby na pewno Platforma w jej dzisiejszym kształcie i z dzisiejszym liderem jest najwłaściwszą dla nich polityczną drogą.