Rzeczpospolita: Polska Akcja Humanitarna prowadzi swoją działalność już 25 lat. Jak narodził się pomysł utworzenia tej organizacji?
Janina Ochojska: To było w październiku 1992 roku. Pojechałam wtedy po raz pierwszy do Sarajewa razem z francuską organizacją humanitarną. Zobaczyłam tam ludzi, którzy wszystko stracili, całkowicie zależnych od pomocy z zewnątrz, docierającej do nich z całej Europy. Pomyślałam wtedy, że Polacy także powinni tam być. Wróciłam do kraju z postanowieniem zorganizowania konwoju do Bośni. Opowiedziałam o tym w radiu i najbardziej niesamowite było to, jak wiele ludzi odpowiedziało na mój apel. Myślę, że to był taki moment, w którym ludzie bardzo chcieli pomagać Bośni, ale po prostu nie mieli takiej możliwości i potrzebowali kogoś, kto powie: ja się tym zajmę. Przypuszczałam, że zorganizowanie tej pomocy będzie trwało bardzo długo – nikt nas przecież nie znał. Tymczasem po zaledwie sześciu tygodniach, 26 grudnia 1992 roku, wyjechał do Sarajewa pierwszy konwój z Polski.
I miała to być jednorazowa pomoc dla mieszkańców Sarajewa.
Kiedy wróciliśmy w styczniu do Polski, okazało się, że udało się zebrać środki do następnego konwoju, który niestety zakończył się tragicznie. Został ostrzelany przy wyjeździe z Sarajewa przez Serbów. Zginęła francuska wolontariuszka, a dwóch Polaków było rannych.
Przez 25 lat dotarliśmy z pomocą do 9,5 mln ludzi w 44 krajach. Od 2000 roku działamy poprzez stałe misje, których mamy obecnie pięć. Wyspecjalizowaliśmy się w zapewnianiu dostępu do wody – dostarczamy ją cysternami do obozów w Syrii, budujemy studnie w Sudanie Południowym i w Somalii.