Polska delegacja na obchody w Katyniu 10 kwietnia była tak liczna, że zdecydowano, iż polecą tam dwa samoloty 36. Pułku Lotnictwa Transportowego obsługującego VIP-ów.
Czytaj więcej o śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu
Z wojskowego lotniska w Warszawie pierwszy – ok. godz. 5.30 – wyleciał jak-40 z dziennikarzami. Prawie półtorej godziny później – Tu-154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim, jego żoną Marią oraz 94 innymi osobami: parlamentarzystami, przedstawicielami Kościołów, dowódcami Sił Zbrojnych, gośćmi, ochroną i załogą.
Maszyna z dziennikarzami wylądowała w Smoleńsku ok. 7.20. Jak mówią informatorzy „Rz”, oba polskie samoloty miały ze sobą kontakt radiowy.
– Rządowe maszyny mają kilka różnych radiostacji, które umożliwiają zarówno łączność z krajem, jak i innymi statkami powietrznymi. Wystarczy ustawić odpowiednią częstotliwość – wyjaśnia Andrzej Kiński, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”. – Nie dziwi mnie więc, że załogi dwóch samolotów z tego samego pułku, lecąc w to samo miejsce, wymieniały się informacjami.