[b]Rz: Normalny człowiek, jak patrzy na Chrisa Arreolę, to mu skóra cierpnie ze strachu. A co sobie myśli ktoś taki jak pan?[/b]
[b]Tomasz Adamek:[/b] Rywal jak rywal, nie oceniam ich po wyglądzie. Może być siłacz o twarzy zabójcy, który padnie po pierwszym ciosie i chłopaczek o twarzy aniołka, który nie daje się trafić, a sam bije mocno. Walka w ringu to nie jest casting do filmów grozy. Jak nie umiesz boksować, to twarz zbója ci nie pomoże.
[b]Jeszcze nie tak dawno Chris sprawiał wrażenie równego faceta, który szanuje pańskie dokonania. Teraz prowokuje mocnymi sformułowaniami.
Jak pan to odbiera?[/b]
Tak jak zawsze. Nie ma co krzyczeć, bo nikt się nie wystraszy. Może gdybym lepiej znał angielski, wdawałbym się w wojny na słowa, ale wiem, że to nie ma sensu. Moje występy na konferencjach są krótkie, mówię tylko, że z rywalami w ringu rozmawiam wyłącznie za pomocą pięści. I tak będzie z Arreolą, który tak naprawdę zachowuje się przyzwoicie, nic do niego nie mam. Jeśli coś krzyczy, to tylko na potrzeby widowiska.