Po wyborach parlamentarnych z polskiej polityki odejdzie spora część najważniejszych polityków z pokolenia Okrągłego Stołu. Jednym z ostatnich, który pozostanie w grze, jest Jarosław Kaczyński.
W politycznym światku modne stały się deklaracje pożegnalne. Najnowszą wygłosił Jacek Rostowski (wieloletni minister finansów w rządach Donalda Tuska, potem szef doradców Ewy Kopacz). – Podjąłem decyzję, że nie startuję w wyborach parlamentarnych – powiedział w TVN 24 Biznes i Świat.
Dołączył tym samym do długiej listy ważnych w ostatnich latach polityków, którzy zapowiedzieli pożegnanie z parlamentem. Zaczął Włodzimierz Cimoszewicz (były premier, szef MSZ i kandydat na prezydenta). Już w zeszłym roku oświadczył: – 26 lat w polityce i starczy. To moje podstawowe postanowienie: dziękuję bardzo, zrobiłem swoje.
Wkrótce podobną decyzję podjął Ryszard Kalisz (były szef Kancelarii Prezydenta, minister spraw wewnętrznych i wiceszef Klubu SLD). W lutym oznajmił: – Nie wykluczam, że z polityki odejdę. Nie będę startował w wyborach ani z list SLD, ani Twojego Ruchu, ani z PO, bo mam swoje zasady, którym jestem wierny.
Podobnie zrobił jego niedawny konkurent polityczny Ludwik Dorn (były szef MSWiA, marszałek Sejmu oraz wiceprezes PiS). – Liczę się z końcem kariery politycznej – przyznał w kwietniu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej". Kilka tygodni temu oznajmił już jednoznacznie: – Nie będę kandydował. Kończy się mój żywot parlamentarny.
Wszystkie te deklaracje łączy jedno – są zwiastunem pokoleniowej zmiany na scenie politycznej. Odchodzą politycy, których do władzy wyniosła pokojowa rewolucja 1989 r. Pod tym względem jesienne wybory będą momentem przełomowym.
Wymiana kadr politycznych przez ponad dwie dekady szła w Polsce dość opornie. W głównych obozach politycznych, zmieniając partyjne szyldy i stanowiska, wciąż prym wiedli ci sami ludzie. Wykształciła się kasta wiecznych parlamentarzystów, których nie była w stanie zmieść żadna polityczna zawierucha. Teraz się to zmieni.