Wysyp emerytów

Powoli odchodzi pokolenie Okrągłego Stołu.

Aktualizacja: 15.07.2015 16:37 Publikacja: 14.07.2015 21:00

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Po wyborach parlamentarnych z polskiej polityki odejdzie spora część najważniejszych polityków z pokolenia Okrągłego Stołu. Jednym z ostatnich, który pozostanie w grze, jest Jarosław Kaczyński.

W politycznym światku modne stały się deklaracje pożegnalne. Najnowszą wygłosił Jacek Rostowski (wieloletni minister finansów w rządach Donalda Tuska, potem szef doradców Ewy Kopacz). – Podjąłem decyzję, że nie startuję w wyborach parlamentarnych – powiedział w TVN 24 Biznes i Świat.

Dołączył tym samym do długiej listy ważnych w ostatnich latach polityków, którzy zapowiedzieli pożegnanie z parlamentem. Zaczął Włodzimierz Cimoszewicz (były premier, szef MSZ i kandydat na prezydenta). Już w zeszłym roku oświadczył: – 26 lat w polityce i starczy. To moje podstawowe postanowienie: dziękuję bardzo, zrobiłem swoje.

Wkrótce podobną decyzję podjął Ryszard Kalisz (były szef Kancelarii Prezydenta, minister spraw wewnętrznych i wiceszef Klubu SLD). W lutym oznajmił: – Nie wykluczam, że z polityki odejdę. Nie będę startował w wyborach ani z list SLD, ani Twojego Ruchu, ani z PO, bo mam swoje zasady, którym jestem wierny.

Podobnie zrobił jego niedawny konkurent polityczny Ludwik Dorn (były szef MSWiA, marszałek Sejmu oraz wiceprezes PiS). – Liczę się z końcem kariery politycznej – przyznał w kwietniu w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej". Kilka tygodni temu oznajmił już jednoznacznie: – Nie będę kandydował. Kończy się mój żywot parlamentarny.

Wszystkie te deklaracje łączy jedno – są zwiastunem pokoleniowej zmiany na scenie politycznej. Odchodzą politycy, których do władzy wyniosła pokojowa rewolucja 1989 r. Pod tym względem jesienne wybory będą momentem przełomowym.

Wymiana kadr politycznych przez ponad dwie dekady szła w Polsce dość opornie. W głównych obozach politycznych, zmieniając partyjne szyldy i stanowiska, wciąż prym wiedli ci sami ludzie. Wykształciła się kasta wiecznych parlamentarzystów, których nie była w stanie zmieść żadna polityczna zawierucha. Teraz się to zmieni.

Te zmiany to nie tylko konsekwencja wieku emerytalnego, w który wkracza pokolenie polityków przełomu 1989 roku – większość ma na karku po sześć krzyżyków. Przede wszystkim stracił na znaczeniu napędzający politykę w latach 90. spór ugrupowań solidarnościowych, wywodzących się z opozycji demokratycznej z postkomunistycznym SLD. Cimoszewicz, Kalisz i – w pewnej mierze – Dorn to politycy, którzy sporą część swego politycznego żywota spędzili w ugrupowaniach podsycających ten właśnie spór. Spór dziś już nieaktualny, bo zastąpiony przez znacznie bardziej gorącą wojnę między PO i PiS.

Główną ofiarą tej zmiany jest SLD. Dlatego na politycznym marginesie jesienią znajdą się nie tylko Cimoszewicz i Kalisz, ale także spora część innych liderów lewicy. Jeśli SLD nie przekroczy progu wyborczego – a ma na to sporą szansę – to zatonie Leszek Miller, premier, który wprowadził Polskę do UE i jest obecny w polskiej polityce od niemal trzech dekad. Nawet jeśli jednak lewicy uda się prześliznąć przez próg, to już bez dawnych liderów SLD – Wojciecha Olejniczaka i Grzegorza Napieralskiego. Olejniczak przegrał zeszłoroczne eurowybory i zaczepił się jako doradca w NBP kierowanym przez związanego z lewicą Marka Belkę.

Napieralski, któremu groziło wyrzucenie z SLD za krytykę Millera, sam odszedł z partii. Założył nowe ugrupowanie Biało-Czerwoni i zamierza kandydować w wyborach. Nie jest naiwny – wie, że nie uda mu się wejść do Sejmu. Cel ma jednak inny. Chce urwać SLD tak dużo głosów, by Sojusz po raz pierwszy w swej historii znalazł się poza parlamentem, co oznaczać będzie koniec tej partii. O ile jednak Napieralski i Olejniczak mają szansę wrócić za parę lat do polityki – wszak mają dopiero po 40 lat – to Cimoszewicz, Kalisz i Miller są już u końca swych karier politycznych.

Oczywiście Cimoszewicz mógłby znów – jak w 2011 r. – wystartować do Senatu i przy cichym poparciu Platformy ponownie zdobyć mandat. Mógłby tak zrobić też Kalisz. Tyle że i tak byłaby to forma politycznej emerytury. Mówiąc wprost, dla Cimoszewicza czy Kalisza nie ma dziś w polskiej polityce miejsca na miarę ich wysokich ambicji ukształtowanych przez stanowiska, które zajmowali dekadę czy dwie dekady temu. Do tego doszły kłopoty zdrowotne Cimoszewicza oraz osobiste Kalisza, który stał się obiektem zainteresowania tabloidów ze względu na częste zmiany partnerek i płodzone im dzieci.

– Już od wielu miesięcy czuliśmy, że Kalisz nie będzie kandydował – mówi nam jeden z jego współpracowników. – Nie rozmawiał z nami o kampanii i nie prowadził żadnych przygotowań. Jest zmęczony polityką, wie też, że nie bardzo ma skąd kandydować.

Z Dornem jest nieco inaczej. W 2007 r. po przegranych przez PiS wyborach ogłosił swoje désintéressement polityką Jarosława Kaczyńskiego i zrezygnował ze stanowiska wiceszefa partii, co skończyło się jego wykluczeniem. Od tego momentu, mimo wielu prób, tkwił na marginesie, bo przestał się mieścić w prostym konflikcie PO i PiS. On chciałby spędzić emeryturę w Senacie, ale sygnały, które wysyłał do PO, nie spotkały się z odzewem. Uznał, że nie ma sensu startować jako kandydat niezależny, bo nie ma pieniędzy na kampanię, a jednomandatowa ordynacja senacka faworyzująca duże ugrupowania nie daje mu szans.

Takie ryzyko zdecydował się za to podjąć Waldemar Pawlak (były premier, wicepremier i lider PSL). Skonfliktowany z obecnymi władzami PSL, rozważa start do Senatu właśnie jako kandydat niezależny. Tyle że to może oznaczać zmierzch jego barwnej kariery.

Rostowski to ilustracja jeszcze innego zjawiska – dewastujących dla PO skutków afery taśmowej. – On lubi być konsekwentny. Skoro odszedł z rządu na fali dymisji związanych z aferą taśmową, to uznał, że nie powinien kandydować – twierdzi jeden z jego współpracowników. – Na targach, czy ma kandydować, skąd i z jakiego miejsca, tylko by tracił na wiarygodności.

Rostowski nie składa jednak tak radykalnych deklaracji jak inny bohater tej afery, były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Ten współtwórca Platformy, jeden z jej najważniejszych analityków, ogłosił w czerwcu, że całkowicie rezygnuje z polityki. W konsekwencji afery z PO z Sejmu odszedł na dobre także minister transportu Sławomir Nowak. Ta lista może się wydłużyć, bo w Platformie toczy się dyskusja, czy wystawiać pozostałych bohaterów taśmowego skandalu, choćby Radosława Sikorskiego.

Co się stanie z politycznymi emerytami? Według naszych informacji Kalisz podjął już starania, by stać się partnerem kancelarii adwokackiej w Warszawie. Sienkiewicz ma wrócić do doradztwa biznesowego, którym zajmował się przez lata. Sikorski widziany jest w jednym z zagranicznych think tanków zajmujących się Europą Środkowo-Wschodnią. Byli premierzy Cimoszewicz i Pawlak o pieniądze martwić się nie muszą – zaczęli współpracę z Agencją Modernizacji Ukrainy założoną przez oligarchę Dmytro Firtasza, podejrzewanego przez USA o korupcję.

Na wschód zerka także Bronisław Komorowski, który tworzy instytut promujący integrację Ukrainy z Zachodem. Jego przegrana w wyborach prezydenckich to najlepsza ilustracja schyłku „pokolenia wolności". Komorowski był obecny na polskiej scenie politycznej nieprzerwanie od 1989 r. I właśnie to przyczyniło się do jego sensacyjnej porażki.

Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!