Międzynarodowa Organizacja Pracy i Bank Światowy zalecają wszystkim państwom, żeby ich systemy emerytalne składały się co najmniej z trzech filarów. Powszechnego, którym zarządza administracja państwowa i który gwarantuje państwową dożywotnią emeryturę, obok którego powinny funkcjonować pozostałe filary: czyli taki, który jest organizowany przez pracodawców dla swoich pracowników, oraz taki, który jest wyrazem własnej zaradności pracowników.
W niedawnym wywiadzie dla „Parkietu" Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego, oceniał, że przez ostatnie 20 lat nie dopracowaliśmy się tego trójfilarowego systemu. W jego ocenie w naszym systemie funkcjonował tak naprawdę jeden filar – ZUS. Filar dla pracowników organizowany przez pracodawców, czyli pracownicze programy emerytalne, rozwijał się bardzo wolno, nie miał charakteru powszechnego. Podobnie jak trzeci filar dotyczący indywidualnych oszczędności, czyli IKE i IKZE. Remedium na to miało być wprowadzenie pracowniczych planów kapitałowych. Miało pobudzić i rozwinąć drugi filar. Sprawić, by ludzie, którzy w przyszłości będą mieli niskie emerytury z ZUS, mieli dodatkowy zasób oszczędności.